Poszukiwanie mistycznego przesłania w filmach jest niezwykle wzmacniające. Oglądając filmy uzyskujemy wglądy i większą samoświadomość. Filmy poszerzają naszą świadomość, ćwiczą wyobraźnię. Film- jak poezja- jest subtelnym wołaniem serca. Przypomina nam o tym, co już dobrze wiemy, pomaga zmienić się i być bardziej elastyczną osobą, jest katalizatorem dla twórczej, odważnej zmiany.
Marsha Sinetar
Czytamy książki, by odkryć, kim jesteśmy. To, co inni ludzie- prawdziwi czy wymyśleni- robią i myślą, i czują, jest bezcennym przewodnikiem w zrozumieniu kim jesteśmy i kim możemy się stać.
Ursula K. LeGuin

sobota, 27 grudnia 2008

Just dance- Tylko taniec


Just dance- Tylko taniec (Make it happen)
prod. USA, 2008
reż. Darren Grant
scen. Duane Adler , Nicole Avril

Lubię filmy, w których tańczą, ponieważ sama kocham taniec i ewidentnie minęłam się z powołaniem ;) Ale cóż, już troszkę za stara jestem na rozpoczynanie wielkiej, światowej kariery tanecznej.
Lauryn (Mary Elizabeth Winstead)co prawda też już najmłodsza nie jest- ma 21 lat, ale jako, że od wielu lat ćwiczy w przydomowym garażu to postanowiła podbić Chicago. Z efektem dość marnym- niestety nie udało jej się dostać do wymarzonej szkoły. Powrót jednakże do małego miasteczka w Indianie nie wchodzi w grę. Dziewczyna okłamuje więc brata i postanawia zakosztować wielkomiejskiego życia. Dzięki pomocy koleżanki zostaje księgową w luksusowym klubie Ruby. Tam jak można się domyślić szybko odkrywają jej talent i zostaje jedną z tancerek. Co jest nieodzowne w tego typu filmach? Tak, oczywiście wszyscy wiemy co. Więc jest Russ (Riley Smith)- sympatyczny, przystojny DJ.
Czego więcej wymagać od takiego dzieła kinematografii? Tyle wystarczy. Potańczyła, pozakochiwała się, "pomiała" problemy, porozwiązywała je i dziękujemy bardzo. Bardzo miło i sympatycznie.
Oceny:
filmweb: 6,34
imdb: 4,9
moja: 6,8

niedziela, 21 grudnia 2008

To wspaniałe życie


To wspaniałe życie (It's a wonderful life)
prod. USA, 1946
reż. Frank Capra
scen. Frank Capra , Frances Goodrich

W wigilię Bożego Narodzenia anioł Clarence dostaje zadanie- musi uratować George'a Bailey'a (James Stewart) przed samobójstwem. George stracił wiarę w sens swojego życia, twierdzi wręcz, że lepiej byłoby gdyby wcale się nie urodził.
Szukając jakichś wartych obejrzenia filmów świątecznych trafiłam na ten właśnie. Zachęcona bardzo wysokimi ocenami stwierdziłam, że trzeba go w takim razie obejrzeć. "To wspaniałe życie" to wspaniały film. Pełen optymizmu i pokazujący co tak naprawdę się liczy- czyli rodzina i przyjaciele. W filmach o tematyce świątecznej kręconych obecnie to co najważniejsze to prezenty, choinka, zakupy, Mikołaj. I przy tym wszystkim zapomina się, że najważniejsza w świętach jest rodzinna atmosfera. Wyczytałam w "Wysokich obcasach", że 3/4 dorosłych Polek kojarzy święta z porządkami, połowa ze zwiększonymi wydatkami. 28% kobiet przedświąteczny okres kojarzy się wyłącznie źle. Chyba wszyscy zapomnieliśmy o co tak naprawdę w Bożym Narodzeniu chodzi. Smutne.

Oceny:
filmweb: 9,05
imdb: 8,6
moja: 9

czwartek, 18 grudnia 2008

Sprężyna


Ha! Jakoś tak się zajęłam tymi świętami i filmami świątecznymi- już miałam pisać o kolejnym, że całkowicie zapomniałam o Sprężynie.
Przechadzając się ostatnio po Empiku wpadła mi w oko, a jak w oko to i od razu w ręce. I wtedy nie było już ratunku, mogłam nie mieć pieniędzy na jedzenie i na wszystko inne, ale musiałam ją mieć. W tramwaju już nie mogłam wysiedzieć, dokładniej mówiąc wystać i w końcu dotarłam do domu. Rzuciłam się od razu na łóżko i przeczytałam od deski do deski.
Kocham Jeżycjadę i miłości tej nie będę się wypierać. Dlatego pokochałam i kolejną część.
Łusia bardzo chce być spiritus movens, czyli sprężyną wydarzeń i to wydarzeń pozytywnych koniecznie. Stąd też tytuł.
Dzieje się nam trochę. Przede wszystkim, wielka miłość do grobowej deski okazuje się nie być aż tak trwała- Laura rozstaje się z Wolfim. Piszę o tym, gdyż wiadomo to już na pierwszych stronach, więc nikomu nie psuję lektury. Ale w zamian za to odkrywa nagłą miłość do... ogrodnictwa.
Róża przebywa obecnie w Oksfordzie wraz z Fryderykiem i małą Milą. Duża Mila notabene też tam właśnie przebywa w odwiedzinach u wnuczki. Jak można więc przypuszczać Ignacy jest dość przygnębiony i zagubiony bez żony.
Łusia jest zafascynowana zawiłościami języka polskiego i nowym panem z kółka polonistycznego. Ignaś stara się nie być maminsynkiem. Józef stara się zapomnieć o Trolli. A nad wszystkim stara się czuwać Gabrysia, niestety, tym razem to o nią należy się zatroszczyć.
Książkę czyta się jednym tchem, ma ten cudowny klimat jeżycjadowy i chce się ją od razu przeczytać jeszcze raz.

The Christmas Cottage


Thomas Kinkade's Home for Christmas (aka The Christmas Cottage)
prod. USA, 2007
reż. Michael Campus
scen. Ken LaZebnik

Żeby pozostać w tym świątecznym klimacie- Christmas Cottage. Film opowiada historię malarza Thomasa Kinkade'a. Młody Tom z bratem wracają do domu na święta. Okazuje się, że ich matka ma poważne problemy finansowe. By jej pomóc każdy z nich znajduje jakąś dorywczą pracę. Pat zatrudnia się u mężczyzny, który za wszelką cenę chce przebić sąsiadów w ilości świątecznych ozdób, jego dom przypomina choinkę, a podwórkiem aż ciężko przejść, żeby nie pozabijać się o światełka i inne wynalazki. Tom natomiast podejmuje się zadania namalowania na ścianie budynku obrazu pokazującego miasto w jak najlepszym świetle.
Ciepły- nie wiem, możliwe, że dla mnie każdy film o tematyce świątecznej jest ciepły i cudowny. Nic nie poradzę na to, że uwielbiam święta, a już oczekiwanie na nie doprowadza mnie wręcz momentami do ekstazy ;)
A wszystkie domy malowane przez Thomasa Kinkade'a wydają się być tak przytulne, że chciałoby się zamieszkać w nich.

Oceny:
filmweb: brak :)
imdb: 5,6
moja: 7

To właśnie miłość

To właśnie miłość (Love actually)
prod. USA, Wielka Brytania (2003)
reż. Richard Curtis
scen. Richard Curtis

Mam filmy, które lubię oglądać wielokrotnie. Za każdym razem dostarczają emocji i radości. Jednym z takowych jest "To właśnie miłość". Film przeuroczy i idealny jak na przedświąteczny okres. Fabuła nie toczy się tutaj wobec jednego głównego bohatera, ponieważ tych głównych bohaterów mamy wielu. Pozwólcie, że ich przedstawię...

Cudowny Hugh Grant w roli dość ekscentrycznego premiera Wielkiej Brytanii zakochującego się w Natalie (Martine McCutcheon) - sympatycznej dziewczynie z obsługi.
Pisarz Jamie (Colin Firth) zdradzony przez dziewczynę wyjeżdża na południe Francji, gdzie w prowadzeniu domu pomaga mu Portugalka czy Hiszpanka- nie pamiętam niestety- która ni w ząb nie potrafi mówić po angielsku, podobnie jak Jamie w jej ojczystym języku.
Karen (Emma Thompson), matka dwojga dzieci, na pozór szczęśliwa żona Harry'ego (Alan Rickman). W rzeczywistości obawiająca się o swoje małżeństwo z powodu atrakcyjnej koleżanki męża z pracy.
Nieszczęśliwie zakochany Mark (Andrew Lincoln), który na wybrankę swego serca wybrał świeżo upieczoną żonę swego przyjaciela (Keira Knightley).
Nieśmiała i opiekująca się chorym umysłowo bratem Sarah (Laura Linney), która podkochuje się w przystojnym Karlu (Rodrigo Santoro).
Daniel (Liam Neeson), który po śmierci żony musi poradzić sobie z wychowaniem jej syna- Sama.
Sam (Thomas Sangster) odkrywający po raz pierwszy w życiu to "okropne" uczucie jakim jest miłość i starający się zwrócić na siebie uwagę najładniejszej dziewczyny w szkole.
Podstarzały rockman (Billy Nighy), który lata świetności ma już dawno za sobą, ale wraca na listy przebojów dzięki przerobionemu hitowi sprzed lat.
Colin (Kris Marshall) wyruszający na podbój serc amerykańskich dziewczyn, które kochają brytyjski akcent.
Para dublerów grająca wspólnie sceny miłosne do filmu.
A oczywiście spójnikiem łączącym ich wszystkich jest miłość.
"I feel it in my fingers
I feel it in my toes
Love is all around me
And so the feeling grows".

Oceny:
filmweb: 8,13
imdb: 7,9
moja: 8,5

sobota, 6 grudnia 2008

Kłamstwo

Kłamstwo (Cry_Wolf)
prod. USA, 2005
reż. Jeff Wadlow
scen. Beau Bauman , Jeff Wadlow

Zostaje zamordowana młoda dziewczyna. Grupka bogatych dzieciaków z liceum, do którego chodziła ofiara wpada na pomysł by do morderstwa domalować całą historię o rzekomym seryjnym mordercy. Tak oto rodzi się człowiek, który popełnił już kilka podobnych morderstw, który zabija swoje ofiary nożem, a na głowie nosi pomarańczową kominiarkę. Uczniowie mają niezłą zabawę rozpowiadającym wszystkim plotki. Żarty kończą się kiedy morderca zaczyna atakować naprawdę. Nikt jednak nie chce im uwierzyć, wydaje się to być kolejnym wygłupem.


Oceny:
filmweb: 7,55
imdb: 5,8
moja: 7,5

niedziela, 9 listopada 2008

Pani Henderson

Pani Henderson (Mrs Henderson Presents)
prod. Wielka Brytania, 2005
reż. Stephen Frears
scen. Martin Sherman

Laurę Henderson (Judi Dench) poznajemy w dzień pogrzebu jej męża. Jest świeżo upieczoną wdową co jak można przypuszczać wcale się jej nie podoba. Problem tkwi tutaj przede wszystkim w tym, że uważa wdowieństwo za piekielnie nudne. Jaką przyjemność wszak znaleźć można w dzierganiu czy należeniu do komitetów, które to zajęcia są odpowiednie dla wdowy.
Wdowa może sobie również pozwolić na zakupy życia. Stosy ubrań, butów, kapeluszy na pewno są w stanie pocieszyć co poniektóre kobiety. Ale pani Henderson wpada na znacznie lepszy pomysł. Kupuje teatr Windmill z myślą o otworzeniu w nim rewii. Wraz z panem van Dammem (Bob Hoskins)- menadżerem- osiągają sukces dzięki niestandardowym pomysłom, odwadze i odrobinie szaleństwa. Mimo, że ekscentryczna właścicielka teatru i dyktatorski menadżer nie są ze sobą w dobrych kontaktach, a wręcz na okrągło się kłócą, rewia okazuje się być jedną z najlepszych w Londynie. Jednakże by zdobyć taką pozycję trzeba na nią zapracować. Pierwszy pomysł- by spektakle trwały cały dzień zamiast dwóch czy trzech występów na dzień- jest strzałem w dziesiątkę. Jednakże szybko inne teatry idą w ślady Windmill i nie jest to już dla nikogo żadną rewelacją. By ratować swój skarb pani Henderson decyduje, że powinni wzorem chociażby Moulin Rouge pokazywać nagie kobiety. Niestety na drodze staje jej Lord Cromer, który stwierdza, że w konserwatywnej Anglii nie ma mowy o czymś takim. Po długich namowach daje się jednak przekonać. Jedynym warunkiem jest to, że kobiety nie mogą się poruszyć. Wtedy będzie to miało pewien związek ze sztuką, będą jak obrazy, a przecież nic zdrożnego nie ma w malowaniu nagich dam.

Oceny:
filmweb: 7,36
imdb: 7,1
moja: 7,5

sobota, 1 listopada 2008

Pachnidło- historia mordercy


Pachnidło: historia mordercy (Perfume: The story of a Murderer)
prod. Francja, Hiszpania, Niemcy, 2006
reż. Tom Tykwer
scen. Bernd Eichinger , Andrew Birkin

Ekranizacja bestsellerowej powieści Patricka Süskinda. Jan Baptiste Grenouille posiada dar. Ma niezwykle czuły węch.

sobota, 18 października 2008

Mamma mia!


Mamma mia!
prod. USA, Wielka Brytania, 2008
reż. Phyllida Lloyd
scen. Catherine Johnson

Sophie (Amanda Seyfried) niedługo bierze ślub. Jej największym marzeniem jest, by do ołtarza poprowadził ją ojciec, którego niestety nie zna.
Jednak szczęśliwym trafem wpada jej w ręce pamiętnik jej matki (Meryl Streep). Co prawda nie powinna go czytać, ale dla dobra wyższego trzeba nagiąć pewne zasady. Sophie dzieli się radosną nowiną z przyjaciółkami. Zaprosiła swojego ojca. Jest tylko pewien haczyk- jest trzech potencjalnych kandydatów. Ale i to nie stanowi większego problemu, ponieważ dziewczyna przekonana jest, że gdy ich zobaczy, serce podpowie jej, który z nich jest jej ojcem. Niestety, gdy Sam (Pierce Brosnan), Harry (Colin Firth) i Bill (Stellan Skarsgard) pojawiają się na wyspie nie wydaje się to już takie oczywiste.
Donna (Meryl Streep) oczywiście nic nie wie o zaproszeniach wysłanych przez Sophie, więc widok trzech byłych kochanków jest dla niej sporym szokiem. Wracają też wspomnienia. A stara miłość nie rdzewieje.
Film jest jak zapewne wszyscy wiedzą ekranizacją musicalu pod tym samym tytułem. W filmie nie wykorzystano jednak oryginalnych podkładów muzycznych Abby oraz odrobinę zmieniono tekst w niektórych piosenkach, by bardziej pasował do opowiadanej historii.
Obsada jest pierwszorzędna, piosenki wspaniałe, widoki piękne. Teraz na okrągło słucham soundtracku z filmu i sobie podśpiewuję.

Oceny:
filmweb: 8
imdb: 7
moja: 8

niedziela, 5 października 2008

Rodzinka


"Masters of Horror" Family
prod. USA, 2006
reż. John Landis

Wygrałam w konkursie filmweb "Mistrzowie horroru". Nagroda właśnie niedawno przyszła i okazało się, że są to dwa filmiki "Rodzinka" i "Wygrana". Że akurat planów piątkowych nie miałam to stwierdziłam, że całkiem sympatycznie byłoby obejrzeć jakiś horror. Wybór padł na pierwszy z filmów, czyli "Rodzinkę". Nie powiem, nie powiem było całkiem... zabawnie. Młode małżeństwo wprowadza się do domu w sielskiej spokojnej okolicy. Jednakże nie wiedzą, że ich sąsiad jest psychopatycznym mordercą. Chociaż, nie używajmy takich drastycznych słów. On po prostu kolekcjonuje sobie swoją rodzinkę. Tu wypatrzy córkę, tam babcię. Zabije ofiarę, a następnie polewa ją jakimś kwasem i zostają z niej same kości. Wszystko odbywa się przy pełnej radości muzyce gospel.
Pewnego wieczoru wracając z kolacji małżonek wjeżdża w skrzynkę pocztową Sąsiada-Mordercy. Wraz z małżonką nie wiedzą jakie niebezpieczeństwo na nich czycha.
Z tego co zdążyłam wywnioskować to "Mistrzowie horroru" był to chyba cykl krótkich filmów telewizyjnych. Nie wiem czy każdy z nich był tak przerażający jak "Rodzinka". Jeśli tak to trochę nie rozumiem tytułu, może zaszła jakaś pomyłka i mieli to być "Mistrzowie czarnej komedii"?
Właśnie zerknęłam jeszcze na ocenę na imdb.com. Najwyraźniej to po prostu ja się nie znam. Bo 7.2 na imdb to sporo.

Oceny:
imdb: 7,2
moja: 5

Żaba


Nie można nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że świat kreowany w najnowszych tomach Jeżycjady jest przesłodzony. Ale zęby jeszcze od tego nie bolą, więc można to przeżyć.
Tytułowa Żaba zawdzięcza swoje czarujące przezwisko reakcji swojego brata, który ujrzawszy ją po raz pierwszy od razu zauważył podobieństwo pomiędzy zielonym płazem, a swoją maleńką siostrą.
Piętnastoletnia Hildegarda jest młodszą siostrą Wolfganga i Fryderyka (niespełnione muzyczne ambicje matki trojga rodzeństwa zaowocowały oryginalnymi skądinąd imionami jej pociech). W jaki sposób główna bohaterka związana jest z Borejkami zapamiętali czytelnicy Jeżycjady zapewne już się domyślili- jej brat Fryderyk jest ojcem Mili. Maleństwo co prawda przebywa jeszcze w bezpiecznym brzuchu Róży, ale niedługo ma przyjść na świat.
Wokół tego właśnie problemu toczy się akcja "Żaby". A w czym cały jest ambaras? Otóż Frycek po oświadczeniu, że został złapany w klasyczną pułapkę biologiczną, wyjeżdża na stypendium do Stanów Zjednoczonych- rodzinie oczywiście nic nie wspominając, że niedługo zostanie ojcem. Fakt ten odkrywa całkiem przypadkiem Żaba. Prostolinijne i dobroduszne dziewczę stara się więc różnymi sposobami skłonić brata do powrotu. Świadomie lub czasem mniej świadomie pomaga jej w tym ekscentryczny Piotruś, który po swoim ojcu Bernardzie odziedziczył zdolności oratorskie, a po matce Anieli- zwanej niegdyś Kłamczuchą- umiejętność i zamiłowanie do znajdowania się w centrum zainteresowania.
Rozterki i problemy Hildegardy, której ukochany brat okazał się zwykłym prostakiem przeplatają się z zauroczeniem Laury i Wolfiego, ciążą Aurelii Bitner, wejściem Polski do Unii Europejskiej, maturą i operacją Trolli. W międzyczasie poznajemy rodziców Żaby i jej braci- despotycznego ojca i łzawą matkę, którzy oboje zapatrzeni w Fryderyka nieszczególnie zwracają uwagę na pozostałą dwójkę swych dzieci.
Jak zwykle mamy tutaj ciepłe poczucie humoru przeplatane z problemami życia codziennego i tym co się w kraju dzieje ("kraj jest wstrząsany licznymi skandalami, napięciami, aferami i niegodziwościami, że wymiar sprawiedliwości szwankuje, służba zdrowia strajkuje, edukacja leży, transport stoi, kultura upada, bezrobocie nie spada, kapitalizm rozwija się, lecz nie całkiem w tym kierunku, co trzeba, a szary człowiek jak zwykle dostaje w kość”).

Oceny:
biblionetka: 4,75
moja: 4,8

Karmel


Karmel (Sukkar banat)
prod. Francja, Liban, 2007
reż. Nadine Labaki
scen. Rodney El Haddad , Jihad Hojeily

Karmel- potrafi przysporzyć zarówno wiele radości swoim słodkim smakiem jak i bólu, jeżeli używamy go do depilacji. Podobnie jest i z życiem, raz słodkie, raz gorzkie.
Jest to film o kobietach. O ich problemach i tajemnicach jakie każda z nich posiada. Spotykają się w salonie kosmetycznym. Tam czują się swobodnie i tam właśnie opowiadają o tym co je boli i co je cieszy. Jedna z nich kocha żonatego mężczyznę, druga ma niedługo wyjść za mąż, lecz jej narzeczony nie wie, że nie będzie jej pierwszym mężczyzną. Jedna jest lesbijką, a inna rozpaczliwie próbuje zrobić karierę aktorską. Dwie starsze kobiety żyją skazane na siebie, są siostrami, jedna z nich jest chora psychicznie.
Cały film kojarzy się z karmelem, zarówno słodki, pełen ciepła momentami bolesny i przykry. Wnętrza, zdjęcia, stroje, muzyka, a nawet światło- właśnie w kolorze karmelu tworzą niezwykły klimat filmu.
"Karmel" pokazuje, że bez względu na narodowość czy tradycje i kulturę w jakiej jest wychowana, kobieta jest taka sama. Wszystkie potrafimy cierpieć dla urody i wszystkie tak samo naiwne stajemy się w sprawach uczuciowych. A może jednak? Może jednak on rzuci swoją żonę i zostanie ze mną? To 'jednak' nigdy nie nadchodzi, ale my i tak na nie czekamy, chyba już setki jeśli nie tysiące lat. Tytuł filmu kojarzy mi się też z kobietą. Słodką, delikatną, ale ukrywającą za tą łagodnością swoje prawdziwe uczucia.
Odtwórczynie głównych ról nie są aktorkami. To amatorki, którym reżyser pozostawiła wolną rękę jeżeli chodzi o dialogi, chciała by zachowywały się naturalnie i zachowały swój sposób mówienia. Nadine Labaki również zagrała w swoim filmie. Przezwyciężyła początkowe obawy co do tego, czy nie będzie to miało negatywnego wpływu na reżyserię i stworzyła wspaniałą rolę Layale.
W filmie chodziło również o to, by pokazać kobietę żyjącą pomiędzy kulturą zachodu, a kulturą Orientu. Na pierwszy rzut oka mogłoby wydawać się, że te kobiety są wolne. Jednak jak stwierdziła reżyser "Kobieta libańska zawsze czuje się tak, jakby kradła własne chwile szczęścia. (...) Cały czas boimy się, że zrobimy coś, czego nie powinnyśmy robić. Należy poświęcić się, aby zadowolić rodziców, dzieci, męża i rodzinę. Na każdym etapie życia, musimy się do tego stosować, co oczywiście nijak ma się do tego, kim chcemy być. Libańska kobieta, muzułmanka czy chrześcijanka, żyje w sprzeczności pomiędzy tą, którą jest, tą, którą chce być i tą, którą wolno jej być."
"Karmel" dedykuje Nadine Labaki "swojemu Bejrutowi".

Oceny:
filmweb: 8,04
imdb: 7,3
moja: 8,8

piątek, 3 października 2008

Dziewczyna z perłą


Dziewczyna z perłą (Girl with a pearl earring)
prod. Wielka Brytania, Luksemburg
reż. Peter Webber
scen. Tracy Chevalier , Olivia Hetreed

Film opowiada historię powstania słynnego obrazu Jana Vermeer'a o tym samym tytule. Griet (Scarlett Johansson) zostaje służącą w domu państwa Vermeer. Piękną dziewczyną zaczyna interesować się malarz (Colin Firth).
Oczywiście nie jest to prawdziwa historia. W rzeczywistości nie wiadomo kim jest dziewczyna z obrazu.

W filmie niewiele się dzieje. Wydarzenia płyną jednostajnie, spokojnie. Nie ma jakichś wielkich zrywów akcji. Chyba, że żona malarza wpada w histerię, to wtedy burzy trochę ten spokój. Dla niektórych na pewno może się wydawać nudny. Mi sam film owszem, podobał się. Drażniła mnie jednak Scarlett. Te jej wielkie usta niemalże na okrągło lekko uchylone sprawiały, że wyglądała czasami jak niespełna rozumu.

Oceny:
filmweb: 7,96
imdb: 7,1
moja: 7,8


środa, 24 września 2008

Entliczek Pentliczek


W pewnym domu studenckim dochodzi do z pozoru nic nie znaczących drobnych kradzieży i złośliwości. Znika jeden pantofelek czy puderniczka, zostaje podarty plecak, ktoś kradnie zapas żarówek. Zarządzającą domem panią Hubbard zaczynają jednak martwić te incydenty. Zwierza się ze swoich kłopotów siostrze. A tak się składa, że pani Lemon pracuje u słynnego Belga. Tak oto do akcji wkracza Herkules Poirot. Detektyw zainteresowany sprawą postanawia dociec o co też tak naprawdę chodzi. Błaha z pozoru sprawa okazuje się stanowić większy problem, może nawet istnieć zagrożenie czyjegoś życia.
Nie ma jednak sprawy nie do rozwiązania dla Herkulesa Poirot. Winny kimkolwiek jest niech szykuje się już na dłuższy pobyt za kratkami, bo nie istnieje zbrodnia doskonała i sprawiedliwości musi stać się za dość.

Oceny:
biblionetka: 4,57
moja: 4,6

sobota, 20 września 2008

Język Trolli


Piętnasta już książka z serii Jeżycjady jest jedną z tych, za którymi nieszczególnie przepadam. Jest ich co prawda niewiele, ale "Język Trolli" do nich należy. Nowością jest, że głównym bohaterem tym razem nie jest żadne dziewczę, a chłopiec- Józinek, 9-letni syn Idy. Jak to zwykle bywa w rodzinie Borejków dzieci tam nie są zwykłymi, beztroskimi maluchami, ale ponadprzeciętnie inteligentnymi młodymi ludźmi. Taki również jest Józinek. Jest co prawda małomówny, ale to jego główna zaleta, ponieważ niewiele mówi, ale za to obserwuje otoczenie, to co się dzieje dookoła niego i wyciąga wnioski. Zawsze wie, gdzie co się znajduje, potrafi też bezbłędnie odczytywać nastroje innych.
Pierwszego dnia szkoły, gdy nasz już obeznany z nią- w końcu chodzący do trzeciej klasy- bohater przychodzi na lekcję, okazuje się, że pani nauczycielka się nie pojawiła i mają zastępstwo z pierwszą klasą gimnazjum. Tak oto Józinek poznaje Trollę, uroczą dziewczynę, która potrafi zjednywać sobie wszystkich ludzi ze względu na swój nieskazitelny charakter. Co jest jak dla mnie rzeczą dziwną to fakt, że chłopiec zakochuje się w Staszce- tak ma na imię dziewczyna. Zawsze wydawało mi się, że 9-letni młodzi mężczyźni nie pałają szczególną miłością do przedstawicielek płci przeciwnej. Zresztą nawet sam Józinek stwierdza, że największą obrazą dla chłopaka było nabazgranie na murze "Jarek kocha Aśkę" czy coś w tym stylu. Ale jak wiadomo potomkowie Borejków są niezwykli, stąd może ta miłość 9-latka do starszej od niego o dobre kilka lat koleżanki.
Józinkowi we wszystkim przeszkadza jego kuzyn- Ignacy Grzegorz, syn Gabrysi. Jest to kolejny ewenement- 10-latek z duszą chyba 60-latka. Tym to już się zajmować nawet nie będę bo w rzeczywistym świecie chyba takiego dziecka nie uświadczysz. Nie myślałam, że niektóre aspekty Jeżycjady zaczną mnie kiedykolwiek drażnić, ale najwyraźniej tak się stało.
Co jeszcze mnie denerwuje to skłonność pani Musierowicz do zdrobnień, czyli zdanie w stylu 'Józinek obudził się przykryty pod sam nosek kołderką, a obudził się bo ścierpła mu nóżka. Postanowił więc wstać, ubrał adidaski i kurteczkę i wyszedł na polko'- oczywiście to nie jest cytat, tylko moja radosna twórczość.
I ostatnia sprawa, która mi się nie podoba przede wszystkim. Dość kiepsko wyszło autorce wplecenie w całą akcję szarej polskiej rzeczywistości. Czyli narzekanie na to, że nauczyciele w szkole spóźniają się po 20 minut na lekcje, albo w ogóle sobie nie przychodzą, bo w końcu po co, skoro tak marnie im płacą. Odbywają sobie miłe posiedzenia w pokoju nauczycielskim, a uczenie nie szczególnie im w głowie. Narzekania stojących w korku obywateli, na to, jakiż to bałagan w Polsce nie panuje i że za grosz zorganizowania nie ma. Wplecenie wątku politycznego- a może to Samoobrona barykaduje drogę? Nawet już i przy kuchennym stole Borejków goreją rozmowy o tym, że korupcja i zbrodnia rządzą światem, a Polska rzeczywistość wygląda niczym obraz żywcem wyjęty z "Powrotu do przyszłości". Po co to pani Małgorzato?
Niestety ze smutkiem muszę się przyłączyć do opinii, że nowa Jeżycjada straciła to coś co miała stara. Oczywiście z niecierpliwością czekam na kolejne części, ale to głównie poprzez przywiązanie do bohaterów.

Oceny:
biblionetka: 4,56
moja: 4,5

piątek, 19 września 2008

Sabrina


Sabrina
prod. USA, 1954
reż. Billy Wilder
scen. Samuel A. Taylor , Ernest Lehman

Sabrina (Audrey Hepburn) jest córką szofera państwa Larrabee. Od dawna kocha się w ich młodszym synu- Davidzie (William Holden), kobieciarzu i lekkoduchu. Niestety jest to miłość niespełniona, ponieważ mężczyzna nie widzi w niej kobiety, a jedynie podlotka, który nie jest wart jego zainteresowania.
Nieszczęśliwa Sabrina jedzie do Paryża, gdzie- jak ma nadzieję jej ojciec- zapomni o Davidzie. Po dłuższym czasie wraca całkowicie odmieniona. Nie jest już dziewczynką, a prawdziwą kobietą, na dodatek niezwykle piękną i elegancką.
Widząc olśniewającą nieznajomą David oferuje się podwieźć ją do domu. Wielkie jest jego zdziwienie, gdy okazuje się, że nieznajomą jest Sabrina. Mający niedługo się żenić David ulega urokowi dziewczyny. Jednakże sprawa jest dość skomplikowana. Senior rodu Larrabee nie dopuszcza myśli, by jego syn ożenił się z córką służby. Jego starszy syn oferuje więc swoją pomoc. Zadaniem Linusa (Humphrey Bogart) jest pokrzyżowanie planów zakochanych i nie dopuszczenie do ślubu.

To chyba mój ulubiony film z Audrey Hepburn. Pełna uroku historia i czarująca Audrey, czego więcej chcieć do szczęścia.

Oceny:
filmweb: 8,62
imdb: 7,8
moja: 8,7

My fair lady


My fair lady

prod. USA, 1964
reż. George Cukor
scen. Alan Jay Lerner

Rex Harrison i Audrey Hepburn w filmowej adaptacji sztuki Pigmalion autorstwa George'a Bernarda Shawa.
Profesor Henry Higgins uczy ludzi jak poprawnie się wysławiać. W jego opinii poprawna wymowa świadczy o przynależności człowieka do określonej grupy społecznej. Pewnego dnia po przedstawieniu przypadek styka go ze sprzedawczynią kwiatów- brudną, krzykliwą i wulgarnie wysławiającą się Elizą Doolittle. Profesor twierdzi, że w ciągu pół roku mógłby z tej prostej dziewczyny zrobić damę, która z łatwością mogłaby obracać się wśród wyższych sfer.
Wielkie jest zdziwienie Higginsa, gdy następnego dnia do jego drzwi puka nie kto inny jak Eliza, która żąda by nauczył ją poprawnej wymowy i zasad dobrego zachowania się. Po wielkich mękach cel udaje się osiągnąć.
Podobnie jak Pigmalion zakochał się w wyrzeźbionej przez siebie postaci kobiety, tak Higgins pokochał stworzoną przez siebie damę, która wcześniej była "bidną" kwiaciarką.
Akademia przyznała filmowi 8 Oscarów- za Najlepszy Film, Aktora Pierwszoplanowego, Reżysera, Muzykę, Zdjęcia Kolorowe, Kostiumy Kolorowe, Scenografię Kolorową i Dźwięk.

Oceny:
filmweb: 9,1
imdb: 7,9
moja: 8

Zabawna buzia


Zabawna buzia (Funny face)
prod. USA, 1957
reż. Stanley Donen
scen. Leonard Gershe

Jo Stockton (Audrey Hepburn) pracuje w księgarni. Pewnego dnia do jej sklepu trafia ekipa, która nie pytając o zgodę Jo postanawia zrobić tam sesję zdjęciową. Piękna dziewczyna zostaje zauważona przez fotografa Dick'a Avery'ego (Fred Astaire), który uznaje, że będzie ona idealną twarzą dla jakiegoś tam pisma. Dick robi więc wszystko by z Jo zrobić modelkę. Nie jest to sprawą prostą ponieważ dziewczyna jest intelektualistką i nie w głowie jej strojenie się i pozowanie do zdjęć.

Lekka, zabawna historyjka o miłości. Astaire i Hepburn, muzyka i taniec. Brzmi nie najgorzej, prawda?

Oceny:
filmweb: 8
imdb: 7

moja: 7,7

Miłość po południu


Miłość po południu (Love in the afternoon)
prod. USA, 1957
reż. Billy Wilder
scen. I.A.L. Diamond , Billy Wilder

Claude Chavasse jest prywatnym detektywem. Zajmuje się sprawami zdradzonych żon lub małżonków. Jego córka Ariane (Audrey Hepburn
) uwielbia pod nieobecność ojca przeglądać akta, niektóre sprawy są równie ciekawe jak wciągająca powieść. Jedną z postaci, która dość często przewija się w aktach jest przystojny Frank Flannagan (Gary Cooper ), mężczyzna, który gdziekolwiek się pojawi od razu znajduje panią do towarzystwa. Któregoś dnia Ariane podsłuchuje jak jeden z klientów ojca oświadcza, że zabije człowieka, z którym zdradziła go żona. Sprawcą nieszczęścia jest pan Flannagan. Ariane postanawia nie dopuścić do zbrodni. W porę ostrzega Franka, więc gdy zdradzony małżonek wpada do pokoju hotelowego jego żona już w nim nie ma.
Pana Flannagana zaciekawia natomiast mała, śliczna osóbka, która ocaliła jego życie. Po długich namowach Ariane zgadza się odwiedzić go ponownie, ale pod warunkiem, że przyjdzie do niego po południu.

Odwieczne marzenie wielu kobiet- by serce nieczułego mężczyzny, który bawi się kobietami zabiło właśnie dla niej.
Rzeczą, która odrobinę mnie drażni w filmach to fakt, że Audrey partneruje zwykle mężczyzna, który mógłby być jej ojcem. Nie wiem co jest tego powodem. Może w tamtych czasach taki doświadczony, sporo starszy pan był bardziej pociągający niż młody.

Oceny:
filmweb: 8,63
imdb: 7,3
moja: 8

środa, 17 września 2008

One tree hill


Pogoda na miłość (One tree hill)
prod. USA, 2003
reż. Liz Friedlander , Janice Cooke-Leonard
scen. Elisa Delson , James Patrick Stoteraux

Ostatnio przypomniałam sobie o dawno nie widzianej "Pogodzie na miłość". Kiedyś oglądałam przez jakiś czas nawet dość namiętnie głównie poprzez moją miłość do Chada Michaela Murraya. A jako, że ostatnio nuda mnie dopadła, a ją najlepiej zabić serialami ;) to postanowiłam sprawdzić, czy w ogóle jeszcze kręci się "One tree hill". Okazało się, że i owszem, na jesień została wypuszczona 6 już seria. Z radością przystąpiłam do oglądania. Moja radość zmniejszała się z każdą chwilą, bo nie podobało mi się już tak bardzo jak kiedyś. Przypuszczam, że powodem może być to, że moja miłość do Chada minęła.
Bohaterowie serialu są już ludźmi dorosłymi, Nathan i Haley mają nawet synka. Co zszokowało mnie jeszcze bardziej to fakt, że Lucas oświadcza się Peyton. I parę innych rzeczy. Ale nie ma co się dziwić skoro ominęły mnie z jakieś 3 czy 4 sezony. Miało prawo się pozmieniać.
Po obejrzeniu trzech odcinków stwierdzam, że zapewne wciągnęłam się już, pomimo tego, że nowe odcinki moim skromnym zdaniem są gorsze niż te początkowe. Niedługo chyba nie będę miała czasu na nic innego poza serialami. W październiku przecież rozpocznie się "Greys Anatomy", "Private Practice" i "Pushing Daisies". Najwyraźniej muszę rzucić studia ;)

Oceny:
imdb: 8,1
filmweb: 8,51
moja: 7,7

Gossip girl


Plotkara (Gossip girl)
prod. USA, 2007
reż. J. Miller Tobin , Michael Fields
scen. Cecily von Ziegesar , K.J. Steinberg

Skoro już tak rozpisałam się o serialach to nie mogłabym ominąć "Gossip girl". Tytułowa plotkara prowadzi stronę internetową, która jest jak twierdzi sama autorka- jedynym źródłem informacji o skandalicznym życiu elity Manhattanu. Nikt nie wie kim tak naprawdę jest plotkara i przypuszczam, że nigdy się tego nie dowiemy. Ale dzięki niej poznajemy losy Sereny van der Woodsen (Blake Lively), Blair Waldorf (Leighton Meester), Nate'a Archibalda (Chace Crawford), Chuck'a Bass'a (Ed Westwick) oraz Dan'a Humphrey'a (Penn Badgley) i jego siostry Jenny (Taylor Momsen).
Serena po długiej nieobecności wraca do Nowego Jorku. Nikt, łącznie z jej najlepszą przyjaciółką Blair nie wie dlaczego Serena wyjechała. Jaka tajemnica się za tym kryje? Czy można wrócić i udawać, że nic się nie stało i wszystko jest jak dawniej? Szczególnie jeśli spało się z chłopakiem przyjaciółki? Ciekawe, czy Serena naprawdę się zmieniła czy to tylko zwykła poza, bo snobka, dla której liczą się tylko imprezy zmienić się nie może?
Jak większość tego typu seriali- wciąga.

Oceny:
imdb: 8
filmweb: 8,42
moja: 8

Gilmore girls

Kochane kłopoty (Gilmore girls)
prod. USA, 2000
reż. Lev L. Spiro , Alan Myerson
scen. Gina Fattore , Daniel Palladino
serial TV

Skoro już tak się rozpływam w zachwytach nad "Dziewczynami Gilmore'ów" to postanowiłam napisać o tym, czym się tak zachwycam.
Moja miłość do Lorelai (Lauren Graham )
i Rory (Alexis Bledel) była miłością od pierwszego wejrzenia, a dokładniej mówiąc obejrzenia.
Serial opowiada o perypetiach życiowych matki i córki. Jest to duet dość nietypowy. Ich relacje opierają się bardziej na zasadach przyjacielskich niż typowych dziecko- rodzic. Wynika to zapewne między innymi z faktu, że Lorelai zaszła w ciążę w wieku 16 lat. Było to wielką rodzinną tragedią w snobistycznym domu Gilmore'ów, w którym głównym problemem było to co ludzie powiedzą. Richard- głowa rodziny- zarządził, że Lorelai i Christopher- jak można się domyślić współwinny całego zamieszania- pobiorą się, zamieszkają z nimi, a Chris będzie pracował w jego firmie. Jednakże życie na garnuszku rodziców nie było marzeniem Lorelai. Tak więc dziewczyna uciekła z domu, znalazła pracę jako pokojówka w hotelu Independence Inn w Stars Hollow i rozpoczęła życie na własny rachunek, z dala od rodziców i ich "światowego" życia. A Christopher tylko raz na jakiś czas pojawia się w jej życiu robiąc sporo zamieszania i znikając równie nagle jak nagle się pojawił.
16 lat później Lorelai jest już menadżerem Independence Inn, a Rory ambitną uczennicą, której marzeniem jest dostać się na Harvard. Obie są uzależnione od kofeiny, filmów i śniadań jedzonych u "Luke'a".
Jak dla mnie- i wszystkich fanów serialu- największą zbrodnią było to, że twórcy skończyli emisję na 7 sezonie. Może nie byłoby to, aż taką tragedią,gdyby w ostatnim odcinku równo nie namieszali i nie zostawili nas bez żadnego zakończenia. Zwykle bywa, że ostatni odcinek danego serialu kończy się happy endem, wszyscy są szczęśliwi, radośni i jest pięknie. Ale nie tym razem. Skoro cały serial był taki sielankowy to na sam koniec można popsuć. Już od roku chodzą plotki jakoby miał powstać film, który zakończyłby to czego nie zakończył serial. Ale jak na razie nikt oficjalnie na ten temat nic nie wie. Niestety.

Oceny:
imdb: 8,4
filmweb: 8,29
moja: 9,5

Privileged


Privileged
prod. USA, 2008
serial TV

Po nowy amerykański serial sięgnęłam przede wszystkim z jednego powodu. Jak powiedział jeden z twórców serialu Privileged is the closest thing we’ve seen to that show [Gilmore Girls] since it left the air.” Jako, że 'Kochane kłopoty' (uwielbiam polskie tłumaczenia tytułów) są serialem przeze mnie ubóstwianym to stwierdziłam, że czemu by nie sprawdzić na czym to podobieństwo między nimi ma wyglądać. Główna bohaterka- Megan Smith (Joanna Garcia) ma być podobno kopią Rory Gilmore (Alexis Bledel). Co prawda skończyła Yale i jest dziennikarką, jednak na tym zakończyłabym te porównania. Megan nie ma w sobie uroku Rory. Jest dziwnie roztrzepana, momentami wydaje się wręcz głupawa, a przypuszczam, że nie takie było założenie twórców.
Ale zajmijmy się samym serialem. Megan miała dostać awans w gazecie, w której pracuje, za napisanie artykułu o nowo otwartym klubie. Niestety- chyba z powodu tego, że jest zbyt porządna?- nie udało jej się do niego wejść, z tego właśnie powodu oraz dlatego, że ma wielkie ambicje, by pisać o ważnych sprawach pisze artykuł o klubach ogólnie. Co jak można przypuszczać nie przypada do gustu redaktor naczelnej. Posady więc nie dostaje, ale za to szefowa proponuje jej inne stanowisko... Megan zostaje korepetytorką "złych" sióstr Baker.
Serial jakoś szczególnie mnie nie urzekł. Możliwe, że oczekiwałam czegoś innego. Zbliżonego humorem do 'Gilmore girls'- wiem, wiem uczepiłam się tego, ale skoro niby miało być podobne? Po pierwszym odcinku stwierdzam, że było dosyć nudnawo. Zobaczymy co będzie dalej.


sobota, 6 września 2008

90210


90210
prod. USA, 2008
reż. Paul Lazarus
serial TV

Obejrzałam sobie pierwsze dwa premierowe odcinki kontynuacji słynnego hitu sprzed 18 lat. Nie wiedziałam specjalnie o co chodzi z tą nową wersją, więc początkowo pomyślałam, że chcą zrobić dokładnie to samo- tzn Brenda, Brendon i cała reszta- tylko w nowej aranżacji, że się tak wyrażę. Błąd. Potem pomyślałam, że może będzie tylko tytuł podobny, a wszystko nowe. Tutaj też się pomyliłam. Bo serial ma sporo wspólnego z tym z roku 1990. Po pierwsze oczywiście miejsce, znowu podziwiamy piękne Beverly Hills. Poza tym nasi starzy znajomi sprzed lat są już dorośli i toczą dalsze swoje losy. A po trzecie główni bohaterowie podobnie jak tamci kompletnie nie wyglądają na swoje 15, 16 lat :). Teraz bliżej zaprzyjaźniamy się z Annie i jej bratem Dixonem- wygląda na to, że to kolejne po Brendzie i Brendonie idealne rodzeństwo- i ich przyjaciółmi oraz wrogami. Zapowiada się nie najgorzej- oczywiście jak na tego typu serial ;)- zobaczymy co będzie dalej.

Myślę, że bez sensu pisać jak na razie oceny skoro dopiero można było obejrzeć 2 odcinki. Ale tutaj można sobie śledzić je na bieżąco:
imdb
filmweb

czwartek, 4 września 2008

Całe zdanie nieboszczyka

"Z pianą na ustach, przepełniona niezaspokojoną żądzą mordu, z tłuczkiem do mięsa wzniesionym nad głową, wypadłam z jaguara i runęłam w kierunku upiornego pojazdu."

"Wyglądałam prześlicznie, rozczochrana, z urwanym kołnierzem, z rozszarpanym nie wiadomo kiedy rękawem, podartą na kolanie pończochą, z tłuczkiem do mięsa w ręku i z błyskiem szaleństwa w oku."
"Całe zdanie nieboszczyka" J. Chmielewska

Joanna można powiedzieć ma szczęście do kłopotów. Wybiera się kobieta spokojnie na nielegalną rundkę ruletki i przez pomyłkę zostaje obdarzona niezwykłym skarbem. Może patrząc z jej punktu widzenia- przekleństwem. Zastrzelony tam mężczyzna na sekundę przed śmiercią przekazuje jej informację o dość dziwnie brzmiącej treści: "Wszystko złożone sto czterdzieści osiem od siedem, tysiąc dwieście dwa od be jak Bernard dwa i pół metra do centrum wejście zakryte wybuchem, połączenie handlarz ryb Diego pa dri...". Okazuje się być to ni mniej ni więcej instrukcją jak dotrzeć do ukrytych kosztowności. Wiadomość na dodatek była przeznaczona dla mafii. To może oznaczać tylko kłopoty. Bohaterka ląduje więc w Brazylii ze świadomością, że kiedy tylko ujawni słowa nieboszczyka- pożegna się z życiem. Postanawia więc zachować dla siebie na jakiś czas informację i spróbować jakoś wydostać się z Ameryki Pd. W jaki sposób się wydostała to trudno uwierzyć, podobnie zresztą jak wybrnęła z kolejnych tarapatów.

Ubóstwiam Chmielewską. Czytając jej książki zwykle uśmiech mi z ust nie schodzi. Ta również mnie nie zawiodła.

Oceny:
biblionetka: 5,01
moja: 5,2

Catch and release


Złów i wypuść (Catch and release)
prod. USA, 2006
reż. Susannah Grant

Po śmierci narzeczonego Gray (Jennifer Garner) może liczyć na wsparcie jego przyjaciół Sama (Kevin Smith) i Dennisa (Sam Jaeger). Po pogrzebie zatrzymuje się u nich także trzeci przyjaciel Grady'ego- Frizt (Timothy Olyphant). Za nim jednakże Gray nie przepada, nie potrafi zrozumieć dlaczego jej ukochany tak go lubił. Frizt wydaje się kompletnie nie tęsknić za Gradym, co więcej- w dniu pogrzebu Gray przypadkiem jest świadkiem jak zabawia się z jakąś panienką.
Jak zwykle jednak okazuje się, że pozory mylą. Ale... nie tylko wobec Frizta. Grady (swoją drogą- Gray i Grady, to się dobrali :]) jak wychodzi na jaw miał swoje tajemnice. I to nie małe.

Bardzo sympatyczny film.

Oceny:
filmweb: 7,59
imdb: 5,8
moja: 7,7

Człowiek słoń

Człowiek słoń (The Elephant Man)
prod. USA, Wielka Brytania, 1980
reż. David Lynch

Film opowiada historię Josepha Merricka, przez pomyłkę Sir Fredericka Trevesa nazywanego często mylnie Johnem. Tak też właśnie nazywa się w filmie- John Merrick. Cierpiał on na chorobę, która powodowała deformację jego ciała, więcej można przeczytać na ten temat tutaj.

Bates (Freddie Jones) - właściciel cyrku- podle wykorzystuje ułomność Johna (John Hurt) jako cyrkową atrakcję chcąc przyciągnąć w ten sposób ludzi. Traktuje go niemalże jak zwierze, bije kiedy mu się podoba i ciągle wystawia na pośmiewisko. Sytuacja Johna zmienia się, gdy w cyrku pojawia się doktor Treves (Anthony Hopkins), który słyszał o człowieku-słoniu. Chce go zobaczyć i pomóc mu w jakiś sposób. Dzięki znajomości z doktorem John powoli odzyskuje swoją godność i człowieczeństwo. Okazuje się, że jest bardzo inteligentnym i wrażliwym człowiekiem. Niestety z powodu swojej deformacji często nadal spotykają go przykrości ze strony innych ludzi.

Ludzie są potwornymi, bezdusznymi, durnymi zwierzętami. Niektórych z nich z zimną krwią kazałabym zabić, bo świat niewiele by ucierpiał z powodu ich braku. To jak bestialscy potrafią być wobec słabszych i bezbronnych jest odrażające. Przez większość filmu miałam łzy w oczach patrząc na to jak główny bohater jest przez niektórych traktowany. Zdecydowanie warto obejrzeć ze względu na historię, ale też dlatego, że Lynch nakręcił naprawdę dobry film.

Oceny:
filmweb: 8,34
imdb: 8,4
moja: 9

środa, 3 września 2008

Dawid Copperfield

Wzrok mój ostatnio trafił na trochę zakurzone, dwa niebieskie tomiska z tytułem "Dawid Copperfield" stojące na półce w pokoju. Odrzuciłam dość szybko skojarzenie ze słynnym iluzjonistą, gdy zobaczyłam autora. Postanowiłam, że przydałoby sięgnąć po coś z klasyki, tak więc zasiadłam z książką w fotelu. Cofnęłam się wraz z Dawidem do XIX Anglii. Tam też właśnie urodził się Dawid. Miał szczęśliwe dzieciństwo, które spędzał u boku matki oraz służącej Peggotty. Niestety jego matka poznała mężczyznę, za którego postanowiła wyjść za mąż. Pan Murdstone wprowadził się do domu Copperfieldów wraz z siostrą siejąc terror i wszelkie negatywne wibracje. Tak oto rozpoczął się koszmar dla małego Dawida, który od tej pory musiał być zdany sam na siebie. Jedyną dobrą duszą była dla niego Peggotty, ponieważ matka zbyt zastraszona przez nowego małżonka nie śmiała nawet okazywać głębszych uczuć chłopcu.
I tak towarzyszymy Dawidowi od momentu urodzin do czasu, gdy w końcu jako dorosły człowiek jest w pełni szczęśliwy i spełniony jako pisarz. Po drodze poznajemy gorzki smak życia- śmierć, bieda, zdrada przyjaciela. Ale również radość życia jaką daje miłość.

W książce liczne są podobno wątki autobiograficzne Dickensa. Przyznaję, że biografii autora nie czytałam, więc wierzę na słowo.

Oceny:
biblionetka: 4,65
moja: 4,8

Kieszeń pełna żyta


Umiera bogaty przedsiębiorca. Prowadzący sprawę inspektor Nelle jest od początku przekonany, że było to morderstwo. Co więcej nieboszczyk został otruty przy pomocy jagód cisa. Przy okazji był też właścicielem posesji o wdzięcznej nazwie "Domek pod cisami". Dziwnym drobiazgiem, jest także to, że w kieszeni zmarłego znaleziono żyto. Po przeczytaniu o wydarzeniach w gazecie, do posiadłości przyjeżdża zawsze chętna do pomocy panna Marple.

Christie kolejny raz funduje nam bogaty wachlarz ciekawych osobowości, z których niemalże każda wydawałoby się mogła mieć powód, by pozbyć się z tego świata ojca rodu. Młoda i piękna żona mogąca otrzymać spadek? A może jej kochanek? Lub syn bojący się, że ojciec doprowadzi do bankrupctwa firmę?
Ale nie dajmy się zmylić pozorom, każdy w swoim życiu przekonał się jak często one mylą.
Podobnie jak w "I nie było już nikogo", tak tutaj pewną rolę odgrywa rymowanka:
"Piosenka za szóstkę, kieszeń żyta i
Zapiekanych w cieście kosów mendle trzy.
Przekrojono ciasto, ptaszków zabrzmiał chór.
Co za pyszne danie na królewski dwór!
Król był w skarbcu, liczył tam pieniądze swe,
Królowa w komnacie bułkę z miodem je.
Służebna w ogrodzie wietrzy ubrań stos,
Wtem przyleciał ptaszek, oddziobał jej nos"

Oceny:
biblionetka: 4,58
moja: 4,7

Tego lata w zawrociu


Dla odmiany będzie teraz trochę literacko. Ostatnio zaczęłam nadrabiać zaległości w lekturach. Niestety jakoś nie mogę się zabrać do książek, które wybrałam w 'miejskim czytaniu', bo ani żadnej dostać w swojej bibliotece jak na razie nie mogę, a nie mam szczególnej chęci robić wypraw do wszystkich możliwych bibliotek w mieście. Co prawda może nie jest ich jakaś zatrważająca ilość, ale nogi mogłyby mnie zaboleć. Ale inne lektury z chęcią obdarzam zainteresowaniem. Jedną z nich jest "Tego lata w Zawrociu" Hanny Kowalewskiej.

Matylda ku swemu oraz wszystkich innych zaskoczeniu dostaje w spadku po babce Aleksandrze jej posiadłość- Zawrocie. Dlaczego jest to dziwne dla wszystkich wokół, łącznie z samą obdarowaną wyjaśnia fakt, że babka nie utrzymywała kontaktu z matką Matyldy- Krystyną. Można się więc domyślić, że jej córek również nie obdarzała zainteresowaniem. Ale co zrobić, testament jasno mówi kto ma być spadkobiercą, a jak wiadomo prawo jest prawem, więc Matylda nie ma wyboru. Jest właścicielką, więc coś z domem zrobić musi czy jej się to podoba czy nie. Zostawia więc swoje miejskie życie i przyjeżdża do Zawrocia. Tutaj stopniowo odkrywa tajemnice domu i jego właścicieli. Dzięki pamiętnikom pisanym przez jej dziadka, a po jego śmierci kontynuowanym przez babkę stopniowo rozgryza Aleksandrę.

Książka otrzymała nagrodę za najlepszą polską powieść 1997 roku. Kowalewska napisała opowieść pełną poezji, melancholii, owianą nutką tajemnicy. Zawrocie jakie utworzyłam sobie w mojej wyobraźni czytając jego opisy jest istnym rajem na ziemi. Każdy- może poza osobami kochającymi miejski blichtr- marzy o takim domu, odosobnionym od cywilizacji, z ogrodem pełnym zieleni, ze strychem kryjącym w sobie tajemnice historii. Również Matylda nie jest w stanie oprzeć się urokowi Zawrocia, jednak wszędzie widzi podstęp tej "starej, złośliwej kobiety" jak określa swoją babkę.

"Zadbałaś o to, bym ujrzała Zawrocie w pełnym blasku. Nawet twoja śmierć wydaje się sprytnym zamysłem. Kiedy indziej- rozciapkaną jesienią, zimą, gdy do Zawrocia trzeba przedzierać się przez mróz i zaspy, wczesną wiosną, gdy odsłaniają się zbutwiałe trawy i śmieci- kiedy indziej uciekłabym stąd natychmiast- sprzedałabym posiadłość, wynajęła albo oddała rodzinie. Pewnie bym nawet nie zobaczyła, co jest za bramą. Ty jednak chytrze umarłaś w środku lata. Zawrocie zaś czekało na mnie ocienione żywopłotem, z tunelami liści, ciepłym stawem otoczonym piaszczystymi zatoczkami, ze strzępami słońca zwieszającego się z dachu domu i rynien. Więc pchnęłam bramę, przekroczyłam granicę twojej domeny i mojej- mojej od dziś, mojej przez chwilę, a może na zawsze..."

Oceny:
biblionetka: 4,66
moja: 5

poniedziałek, 1 września 2008

Material girls


Wpadł mi wczoraj w ręce ten uroczy filmik. Jakoś nie zwróciłam uwagi na jego oceny, więc myślę sobie, a co mi tam i tak nie mam co robić to oglądnę. Film się zaczął. Główne bohaterki- niezwykle mi przykro, ale nie pamiętam jak się nazywały, idą do klubu. Tam się trochę głupkowato uśmiechają, trochę lansują i koniec. Nie wiem co miała na celu ta scena. Całkiem możliwe, że wprowadzenie nas w świat celebrities? Następna scena, dwie urocze dziewczynki wstają rano. Jedna z nich dostaje pierścionek zaręczynowy (aaa, ooo, uuu, piękny, piękny!). A druga (mam takie małe podejrzenie, że ona to chyba taka intelektualistka!) ogląda programy nieżyjącego już (tak wywnioskowałam) ojca i pisze o nim esej. Potem siostrzyczki jadą do firmy, którą mają odziedziczyć, firma ma jakąś nazwę oczywiście, której nie pamiętam, ale wiem, że chodziło o kosmetyki. Przyjeżdżają na parking i jedna z nich (akurat ta grana przez Hilary) zapatruje się namiętnie w oczy chłopca, który ma odstawić auto na parking. Wzruszająca scena trwa kilkanaście bądź nawet kilkadziesiąt sekund. I myślę, że w ten oto dość podstępny i niejednoznaczny sposób chcieli nam twórcy filmu dać znać, że oho! coś będzie na rzeczy. Ale przydałoby się w końcu wejść do tej firmy. Tam czeka na nich jakiś menadżer i kobieta, która nie wiem czemu ma na nosie opatrunek i jest wielką fanką sióstr. Przypuszczam, że w późniejszym czasie sprawa tajemniczego opatrunku się wyjaśnia. A jeśli nie to jestem przekonana, że reżyser (rzy?) nie pozostawią nas w takiej niepewności i nakręcą kolejny fascynujący film na ten temat. Ale nadchodzi kulminacyjny moment (tzn dla mnie bo po nim film wyłączyłam, przypuszczam, że akcja później się rozwijała), siedzą sobie w gabinecie, po drodze wpada tam kobieta z nosem, potem wychodzi, jeden facet umawia się na masaż przez telefon- nikt nie wie o co mu chodzi (nie wiem, czy słowo "masaż" jest już dla nich za trudne, całkiem możliwe) i... no i tyle. Nie mogłam dłużej zdzierżyć. Chciałam jeszcze tak na końcu dodać, że film okraszony jest rewelacyjną grą sióstr Duff. Pamiętajcie, takiego hitu nie można przegapić!
A jeszcze co do tych ocen- 2,7 na imdb Arcydzieło.

sobota, 30 sierpnia 2008

Rozbitkowie

Rozbitkowie (Lovewrecked)
prod. USA, 2005
reż. Randal Kleiser

Nastoletnia Jenny (Amanda Bynes) jest wielką fanką Jasona (Chris Carmack). Na jego koncertach niemalże mdleje z podniecenia i oddałaby wszystko, byleby tylko miała okazję go poznać, a co ważniejsze by on mógł poznać ją. Dzięki czemu oczywiście mógłby ją z miejsca pokochać
i żyliby długo i szczęśliwie. Jak powiedziała matka Jenny "uważaj, bo marzenia mogą się spełnić". Dziewczyna wyjeżdża do pracy na jedną z karaibskich wysp ze swym najlepszym przyjacielem. Niespodzianką dla nikogo zapewne nie będzie, że Ryan (Jonathan Bennet) jest w Jenny zakochany. Okazuje się, że miejsce, gdzie pracują jest ulubionym kurortem Jasona, który niebawem się tam zjawia. Nasza bohaterka, by ułatwić gwiazdorowi poznanie jej zostaje kelnerką na rejsie piratów, którym płynie Jason. Ale cóż za tragedia, muzyk wypada za burtę. Nie można mu oczywiście pozwolić utonąć, więc Jenny rzuca się za nim w mętną otchłań. I tak lądują na bezludnej wyspie. Pięknie, marzenie się spełniło. Wyspa jest bezludna dopóki nie okazuje sie, że po drugiej jej stronie leży hotel, w którym oboje mieszkają. Jako, że Jason skręcił, czy złamał kostkę- nie ma jak się o tym dowiedzieć. A Jenny nie spieszy się by mu wyjawić prawdę.

Muszę przyznać, że dawno nie oglądałam tak beznadziejnego filmu. Pokłony dla reżysera. Gwiazdka komedii romantycznych- Amanda Bynes daje kolejny raz popis swoich niezwykłych umiejętności aktorskich. Zdecydowanie powinna dostać za tą rolę Oscara (podobnie zresztą jak i za inne)... Oj, chociaż nie, czekajcie... Może lepsza byłaby Złota Malina? Tak, to na pewno byłby lepszy pomysł. Naprawdę, z całego serca gratuluję pomysłu i realizacji twórcom filmu.

Oceny:
filmweb: 7,59
imdb: 5,1
moja: 4,5

piątek, 29 sierpnia 2008

Zostańmy przyjaciółmi


Zostańmy przyjaciółmi (Just friends)
prod. USA, Niemcy, Kanada, 2005
reż. Roger Kumble


Rok 1995. Chris Brander (Ryan Reynolds) jest nastolatkiem, który ma spore kłopoty z nadwagą i jest zabójczo zakochany w swojej najlepszej przyjaciółce Jamie Palamino (Amy Smart). Na imprezie z okazji ukończenia szkoły postanawia wyjawić jej swoje uczucia. W pamiętniku pisze co do niej czuje. Niestety, przez pomyłkę pamiętnik trafia nie do właścicielki, a do jednego z "fajnych chłopaków" (przystojny, futbolista, marzenie każdej cheerleaderki). I jak można się tego spodziewać o uczuciu Chrisa dowiadują się wszyscy obecni na imprezie. Również Jamie. Jak można się spodziewać dziewczyna wyznaje mu, że też go kocha, tyle, że... jak brata.

Rok 2005. Chris nie jest już tym samym zakompleksionym grubaskiem sprzed 10 lat. Odniósł sukces, mieszka w LA i jest typem macho. Pewnego pięknego dnia z powodu pewnych komplikacji ląduje z powrotem w New Jersey. Gdzie jak można się spodziewać mieszka nadal Jamie.

Średnio. Momentami zabawnie, ale i tak średnio.

Oceny:
filmweb: 7,63
imdb: 6,3
moja: 6,5

W świecie kobiet


W świecie kobiet (In the land of women)
prod. USA, 2007
reż. Jon Kasdan

Carter (Adam Brody) rozstaje się ze swoją narzeczoną, czy tam dziewczyną. Dokładniej mówiąc ona go zostawia. Postanawia pojechać do babci- która twierdzi, że umiera- i spędzić u ekscentrycznej staruszki jakiś czas, w nadziei, że znajdzie tam wenę- bo jest scenarzystą.
Poznaje tam Sarah (Meg Ryan), a także jej córkę Lucy (Kristen Stewart).

Spodziewałam się kolejnej schematycznej komedii romantycznej. A tutaj zaskoczenie, bo jest inaczej. Jak jest, to lepiej samemu stwierdzić. A czy to inaczej znaczy lepiej? Nie wiem. Na pewno jest to bardziej dramat niż komedia romantyczna. Dziwny film, nie wiem też jaki z niego morał, o ile jakiś jest. Odrobinę drażniąca wada wymowy Adriana Brody'ego, urocza Meg Ryan i sympatyczna staruszka grana przez Olympię Dukakis. Można obejrzeć.

Oceny:
filmweb: 7,5
imdb: 6,8
moja: 7

środa, 27 sierpnia 2008

Opowieści z Narni: Książę Kaspian


Opowieści z Narnii: Książę Kaspian (The Chronicles of Narnia: Prince Caspian)
prod. USA, Wielka Brytania, 2008
reż. Andrew Adamson

Od powrotu rodzeństwa Pevensie z Narnii minął już rok. Któregoś dnia gdy czekają na przyjazd metra dzieje się coś dziwnego. Nagle z podziemi Londynu przenoszą się do Narnii. Zostali wezwani przez księcia Kaspiana. Dowiadują się, że nie było ich w magicznej krainie ponad 1000 lat. Rządzi tam teraz lud Telmarów, którzy nie są przychylnie nastawieni do magii. W Narnii musi odbyć się walka o przywrócenie porządku.

Druga część Opowieści z Narnii jest mniej bajkowa niż pierwsza. Więcej tutaj walki. Narnia nie jest już tak przyjazną krainą. Drzewa zamknęły się w sobie i już się nie ruszają, zwierzętom tak długo wmawiano, że są dzikimi bestiami, że takimi też się stały. Aslan nie wiadomo dlaczego opuścił Narnię niedługo po odejściu Piotra, Łucji, Zuzanny i Edmunda i nikt nie wie gdzie jest. Narnijczycy w dużej części zostali zabici, ci którzy przeżyli kryją się w dżungli. Narnia stała się więc bardziej mroczna i nieprzyjazna.

"Książę Kaspian" podobał mi się może nawet trochę bardziej niż "Lew, czarownica i stara szafa". Dużo tu akcji, sporo się dzieje. Widać nawet pewne podobieństwo z LOTR. Jedyne co drażni mnie to Anna Popplewell grająca Zuzannę. Nie wiem jakim sposobem tak bezpłciowa i bez życia osoba mogła zauroczyć księcia Kaspiana, w ogóle kogokolwiek. Beznadziejna. Przyznaję jednak, że nie czytałam książki, więc może taki był zamysł Lewisa. Podobnie, nieszczególnie podoba mi się gra Georgie Henley w roli Łucji. Ale tak jak mówię, może nie mam racji, bo może tak miały wyglądać obie królowe. Mimo wszystko, stwierdzam, że film bardzo dobry.

Oceny:
filmweb: 8,17
imdb: 7,3
moja: 8,5

Polowanie na druhny


Polowanie na druhny (Wedding crashers)
prod. USA, 2005
reż. David Dobkin

John (Owen Wilson) i Jeremy (Vince Vaughn) mają nietypowe hobby. Otóż, gdy zaczyna się sezon wesel jakimś- tylko im znanym- sposobem zakradają się na śluby. Korzystając z unoszącej się dookoła atmosfery miłości i szczęścia podrywają dziewczyny. Pewnego pięknego dnia wybierają się na wesele córki sekretarza Clearego. Panna młoda ma dwie, młode, urocze siostry...

Przewidywalnie, ale całkiem zabawnie.

Oceny:
filmweb: 7,96
imdb: 7,2
moja: 7,5

poniedziałek, 25 sierpnia 2008

Życie jest piękne


Życie jest piękne (La Vita è bella)
prod. Włochy, 1997
reż. Roberto Benigni

Pełen radości życia, lekkoduch Guido (Roberto Benigni) przybywa do toskańskiego miasteczka, gdzie poznaje Dorę (
Nicoletta Braschi). Po wielu perypetiach udaje mu się wreszcie zdobyć jej serce. Razem zakładają rodzinę, Guido otwiera niewielką księgarnię, rodzi im się syn. Jednak to tylko cisza przed burzą. Nadchodzi II wojna światowa. Guido- pół żyd- nie może czuć się bezpiecznie w faszystowskich Włoszech. Coraz częściej spotykają go przykrości ze strony antysemitów. Któregoś dnia zostaje złapany i wraz z kilkuletnim synem trafia do obozu koncentracyjnego. By oszczędzić małemu strachu i cierpienia, oraz by pomóc mu przeżyć, wymyśla grę. Zdobywa się w niej punkty, trzeba być bardzo cicho, nie skarżyć się, być grzecznym. Na zwycięzcę na końcu czeka nagroda- czołg.

O holocauście powstało już wiele filmów. Nikt jednak nie nakręcił do tej pory filmu o tej tematyce, który tchnąłby takim ciepłem i radością. Benigni pokazał wielkiego człowieka. Zachować zimną krew i nie poddawać się w warunkach jakie gwarantowały nazistowskie obozy było wielkim czynem. Przyznam, że nie czytałam nic wcześniej na temat filmu i gdy zaczęłam go oglądać pomyślałam sobie, że to fajna, lekka i zabawna komedia. Później zdałam sobie sprawę co tak naprawdę jest jego tematem. Mogę przyznać z całą pewnością, że jest to najpiękniejszy film jaki do tej pory miałam okazję oglądać. Czapki z głów przed mistrzem. Benigni rewelacyjnie wyreżyserował i równie wspaniale zagrał rolę Guida. Mogłabym się jeszcze tak rozpływać w zachwytach nad filmem, ale po co. Trzeba go po prostu obejrzeć. I zastanowić się nad tym jak sami zachowujemy się często mając jakieś małe problemy- wielka tragedia i załamanie. A jakbyśmy nagle znaleźli się w takich warunkach jak bohater filmu? Co byśmy zrobili? Mamy naprawdę łatwe życie, szkoda, że tak często o tym zapominamy.

Oceny:
filmweb: 8,27
imdb: 8,4
moja: 10

Eksperyment


Eksperyment (Das Experiment)
prod. Niemcy, 2001
reż. Oliver Hirschbiegel

Film oparty jest na faktach. W 1971 roku profesor Philip Zimbardo przeprowadził na grupie ochotników eksperyment symulujący życie więzienne. Część osób miała wcielić się w rolę strażników, druga część w rolę więźniów. Każda z osób uważała się za pacyfistę, a role zostały przydzielone losowo. Członkowie eksperymentu byli pod stałą obserwacją kamer. Z założenia eksperyment miał trwać 14 dni. Ale już po 6 dniach trzeba go było przerwać, gdyż odgrywający role strażników mężczyźni zbyt wczuli się w swą rolę i zamienili się w sadystów. Dzięki temu Zimbardo udowodnił, że ludzie całkowicie zdrowi psychicznie pod wpływem otoczenia i miejsca gdzie się znajdują mogą zamienić się katów i ofiary.

O takim właśnie eksperymencie opowiada film. Niesamowite i zarazem przerażające jest jakie zło tkwi w każdym człowieku i jak może się on zamienić w bestialską bestię mając władzę nad słabszymi.

Oceny:
filmweb: 8,22
imdb: 7,9
moja: 8,5

27 sukienek

27 sukienek (27 dresses)
prod. USA, 2008
reż. Anne Fletcher

Jane (Katherine Heigl) już w dzieciństwie odkryła swoje powołanie (cóż za szczęściara). Mianowice jest to chodzenie na śluby. Na licznych weselach swoich przyjaciółek przyjmuje zaszczytną rolę "made of honor". Czasami ma tak napięty plan, że "zalicza" dwa śluby na raz. Sama po cichu liczy, że w końcu może i ona stanie na ślubnym kobiercu. I że panem młodym będzie jej szef- George (Edward Burns), w którym potajemnie się kocha. Tak sobie snuje swoje fantazje. Do czasu- jej siostra, niezwykle atrakcyjna Tess (Malin Akerman) przyjeżdża w odwiedziny i na imprezie poznaje George'a. Bycie pierwszą druhną na ślubie własnej siostry i ukochanego nie rysuje się już w takich kolorowych barwach.

Nie zapominajmy jednak, że to komedia romantyczna. Przydałby się w takim razie jeszcze jeden przedstawiciel płci męskiej. Kevin (James Marsden) jest dziennikarzem. Pisze relacje ze ślubów. I na jednej ze swoich wypraw w poszukiwaniu tematu poznaje Jane. Niezwykle ciekawa wydaje mu się historia "wiecznej druhny". Tutaj mamy wątek podobny chociażby do "Jak stracić chłopaka w dziesięć dni"- czyli reportaż, który potrafi wiele namieszać.

Nie najgorsza gra Katherine Heigl w roli uprzejmej i nie potrafiącej nikomu odmawiać Jane. Chociaż odnoszę wrażenie jakby ona w każdym filmie była odrobinę sztuczna. Natomiast James Marsden... Czy tylko mi się wydaje, że on prawie cały czas dziwnym trafem ma na wierzchu swoje zęby? Ale w komediach romantycznych nie patrzy się na grę aktorską. Tylko na banalną historyjkę, którą miło się ogląda.

Oceny:
filmweb: 7,25
imdb: 6,2
moja: 7,5