Poszukiwanie mistycznego przesłania w filmach jest niezwykle wzmacniające. Oglądając filmy uzyskujemy wglądy i większą samoświadomość. Filmy poszerzają naszą świadomość, ćwiczą wyobraźnię. Film- jak poezja- jest subtelnym wołaniem serca. Przypomina nam o tym, co już dobrze wiemy, pomaga zmienić się i być bardziej elastyczną osobą, jest katalizatorem dla twórczej, odważnej zmiany.
Marsha Sinetar
Czytamy książki, by odkryć, kim jesteśmy. To, co inni ludzie- prawdziwi czy wymyśleni- robią i myślą, i czują, jest bezcennym przewodnikiem w zrozumieniu kim jesteśmy i kim możemy się stać.
Ursula K. LeGuin

sobota, 30 sierpnia 2008

Rozbitkowie

Rozbitkowie (Lovewrecked)
prod. USA, 2005
reż. Randal Kleiser

Nastoletnia Jenny (Amanda Bynes) jest wielką fanką Jasona (Chris Carmack). Na jego koncertach niemalże mdleje z podniecenia i oddałaby wszystko, byleby tylko miała okazję go poznać, a co ważniejsze by on mógł poznać ją. Dzięki czemu oczywiście mógłby ją z miejsca pokochać
i żyliby długo i szczęśliwie. Jak powiedziała matka Jenny "uważaj, bo marzenia mogą się spełnić". Dziewczyna wyjeżdża do pracy na jedną z karaibskich wysp ze swym najlepszym przyjacielem. Niespodzianką dla nikogo zapewne nie będzie, że Ryan (Jonathan Bennet) jest w Jenny zakochany. Okazuje się, że miejsce, gdzie pracują jest ulubionym kurortem Jasona, który niebawem się tam zjawia. Nasza bohaterka, by ułatwić gwiazdorowi poznanie jej zostaje kelnerką na rejsie piratów, którym płynie Jason. Ale cóż za tragedia, muzyk wypada za burtę. Nie można mu oczywiście pozwolić utonąć, więc Jenny rzuca się za nim w mętną otchłań. I tak lądują na bezludnej wyspie. Pięknie, marzenie się spełniło. Wyspa jest bezludna dopóki nie okazuje sie, że po drugiej jej stronie leży hotel, w którym oboje mieszkają. Jako, że Jason skręcił, czy złamał kostkę- nie ma jak się o tym dowiedzieć. A Jenny nie spieszy się by mu wyjawić prawdę.

Muszę przyznać, że dawno nie oglądałam tak beznadziejnego filmu. Pokłony dla reżysera. Gwiazdka komedii romantycznych- Amanda Bynes daje kolejny raz popis swoich niezwykłych umiejętności aktorskich. Zdecydowanie powinna dostać za tą rolę Oscara (podobnie zresztą jak i za inne)... Oj, chociaż nie, czekajcie... Może lepsza byłaby Złota Malina? Tak, to na pewno byłby lepszy pomysł. Naprawdę, z całego serca gratuluję pomysłu i realizacji twórcom filmu.

Oceny:
filmweb: 7,59
imdb: 5,1
moja: 4,5

piątek, 29 sierpnia 2008

Zostańmy przyjaciółmi


Zostańmy przyjaciółmi (Just friends)
prod. USA, Niemcy, Kanada, 2005
reż. Roger Kumble


Rok 1995. Chris Brander (Ryan Reynolds) jest nastolatkiem, który ma spore kłopoty z nadwagą i jest zabójczo zakochany w swojej najlepszej przyjaciółce Jamie Palamino (Amy Smart). Na imprezie z okazji ukończenia szkoły postanawia wyjawić jej swoje uczucia. W pamiętniku pisze co do niej czuje. Niestety, przez pomyłkę pamiętnik trafia nie do właścicielki, a do jednego z "fajnych chłopaków" (przystojny, futbolista, marzenie każdej cheerleaderki). I jak można się tego spodziewać o uczuciu Chrisa dowiadują się wszyscy obecni na imprezie. Również Jamie. Jak można się spodziewać dziewczyna wyznaje mu, że też go kocha, tyle, że... jak brata.

Rok 2005. Chris nie jest już tym samym zakompleksionym grubaskiem sprzed 10 lat. Odniósł sukces, mieszka w LA i jest typem macho. Pewnego pięknego dnia z powodu pewnych komplikacji ląduje z powrotem w New Jersey. Gdzie jak można się spodziewać mieszka nadal Jamie.

Średnio. Momentami zabawnie, ale i tak średnio.

Oceny:
filmweb: 7,63
imdb: 6,3
moja: 6,5

W świecie kobiet


W świecie kobiet (In the land of women)
prod. USA, 2007
reż. Jon Kasdan

Carter (Adam Brody) rozstaje się ze swoją narzeczoną, czy tam dziewczyną. Dokładniej mówiąc ona go zostawia. Postanawia pojechać do babci- która twierdzi, że umiera- i spędzić u ekscentrycznej staruszki jakiś czas, w nadziei, że znajdzie tam wenę- bo jest scenarzystą.
Poznaje tam Sarah (Meg Ryan), a także jej córkę Lucy (Kristen Stewart).

Spodziewałam się kolejnej schematycznej komedii romantycznej. A tutaj zaskoczenie, bo jest inaczej. Jak jest, to lepiej samemu stwierdzić. A czy to inaczej znaczy lepiej? Nie wiem. Na pewno jest to bardziej dramat niż komedia romantyczna. Dziwny film, nie wiem też jaki z niego morał, o ile jakiś jest. Odrobinę drażniąca wada wymowy Adriana Brody'ego, urocza Meg Ryan i sympatyczna staruszka grana przez Olympię Dukakis. Można obejrzeć.

Oceny:
filmweb: 7,5
imdb: 6,8
moja: 7

środa, 27 sierpnia 2008

Opowieści z Narni: Książę Kaspian


Opowieści z Narnii: Książę Kaspian (The Chronicles of Narnia: Prince Caspian)
prod. USA, Wielka Brytania, 2008
reż. Andrew Adamson

Od powrotu rodzeństwa Pevensie z Narnii minął już rok. Któregoś dnia gdy czekają na przyjazd metra dzieje się coś dziwnego. Nagle z podziemi Londynu przenoszą się do Narnii. Zostali wezwani przez księcia Kaspiana. Dowiadują się, że nie było ich w magicznej krainie ponad 1000 lat. Rządzi tam teraz lud Telmarów, którzy nie są przychylnie nastawieni do magii. W Narnii musi odbyć się walka o przywrócenie porządku.

Druga część Opowieści z Narnii jest mniej bajkowa niż pierwsza. Więcej tutaj walki. Narnia nie jest już tak przyjazną krainą. Drzewa zamknęły się w sobie i już się nie ruszają, zwierzętom tak długo wmawiano, że są dzikimi bestiami, że takimi też się stały. Aslan nie wiadomo dlaczego opuścił Narnię niedługo po odejściu Piotra, Łucji, Zuzanny i Edmunda i nikt nie wie gdzie jest. Narnijczycy w dużej części zostali zabici, ci którzy przeżyli kryją się w dżungli. Narnia stała się więc bardziej mroczna i nieprzyjazna.

"Książę Kaspian" podobał mi się może nawet trochę bardziej niż "Lew, czarownica i stara szafa". Dużo tu akcji, sporo się dzieje. Widać nawet pewne podobieństwo z LOTR. Jedyne co drażni mnie to Anna Popplewell grająca Zuzannę. Nie wiem jakim sposobem tak bezpłciowa i bez życia osoba mogła zauroczyć księcia Kaspiana, w ogóle kogokolwiek. Beznadziejna. Przyznaję jednak, że nie czytałam książki, więc może taki był zamysł Lewisa. Podobnie, nieszczególnie podoba mi się gra Georgie Henley w roli Łucji. Ale tak jak mówię, może nie mam racji, bo może tak miały wyglądać obie królowe. Mimo wszystko, stwierdzam, że film bardzo dobry.

Oceny:
filmweb: 8,17
imdb: 7,3
moja: 8,5

Polowanie na druhny


Polowanie na druhny (Wedding crashers)
prod. USA, 2005
reż. David Dobkin

John (Owen Wilson) i Jeremy (Vince Vaughn) mają nietypowe hobby. Otóż, gdy zaczyna się sezon wesel jakimś- tylko im znanym- sposobem zakradają się na śluby. Korzystając z unoszącej się dookoła atmosfery miłości i szczęścia podrywają dziewczyny. Pewnego pięknego dnia wybierają się na wesele córki sekretarza Clearego. Panna młoda ma dwie, młode, urocze siostry...

Przewidywalnie, ale całkiem zabawnie.

Oceny:
filmweb: 7,96
imdb: 7,2
moja: 7,5

poniedziałek, 25 sierpnia 2008

Życie jest piękne


Życie jest piękne (La Vita è bella)
prod. Włochy, 1997
reż. Roberto Benigni

Pełen radości życia, lekkoduch Guido (Roberto Benigni) przybywa do toskańskiego miasteczka, gdzie poznaje Dorę (
Nicoletta Braschi). Po wielu perypetiach udaje mu się wreszcie zdobyć jej serce. Razem zakładają rodzinę, Guido otwiera niewielką księgarnię, rodzi im się syn. Jednak to tylko cisza przed burzą. Nadchodzi II wojna światowa. Guido- pół żyd- nie może czuć się bezpiecznie w faszystowskich Włoszech. Coraz częściej spotykają go przykrości ze strony antysemitów. Któregoś dnia zostaje złapany i wraz z kilkuletnim synem trafia do obozu koncentracyjnego. By oszczędzić małemu strachu i cierpienia, oraz by pomóc mu przeżyć, wymyśla grę. Zdobywa się w niej punkty, trzeba być bardzo cicho, nie skarżyć się, być grzecznym. Na zwycięzcę na końcu czeka nagroda- czołg.

O holocauście powstało już wiele filmów. Nikt jednak nie nakręcił do tej pory filmu o tej tematyce, który tchnąłby takim ciepłem i radością. Benigni pokazał wielkiego człowieka. Zachować zimną krew i nie poddawać się w warunkach jakie gwarantowały nazistowskie obozy było wielkim czynem. Przyznam, że nie czytałam nic wcześniej na temat filmu i gdy zaczęłam go oglądać pomyślałam sobie, że to fajna, lekka i zabawna komedia. Później zdałam sobie sprawę co tak naprawdę jest jego tematem. Mogę przyznać z całą pewnością, że jest to najpiękniejszy film jaki do tej pory miałam okazję oglądać. Czapki z głów przed mistrzem. Benigni rewelacyjnie wyreżyserował i równie wspaniale zagrał rolę Guida. Mogłabym się jeszcze tak rozpływać w zachwytach nad filmem, ale po co. Trzeba go po prostu obejrzeć. I zastanowić się nad tym jak sami zachowujemy się często mając jakieś małe problemy- wielka tragedia i załamanie. A jakbyśmy nagle znaleźli się w takich warunkach jak bohater filmu? Co byśmy zrobili? Mamy naprawdę łatwe życie, szkoda, że tak często o tym zapominamy.

Oceny:
filmweb: 8,27
imdb: 8,4
moja: 10

Eksperyment


Eksperyment (Das Experiment)
prod. Niemcy, 2001
reż. Oliver Hirschbiegel

Film oparty jest na faktach. W 1971 roku profesor Philip Zimbardo przeprowadził na grupie ochotników eksperyment symulujący życie więzienne. Część osób miała wcielić się w rolę strażników, druga część w rolę więźniów. Każda z osób uważała się za pacyfistę, a role zostały przydzielone losowo. Członkowie eksperymentu byli pod stałą obserwacją kamer. Z założenia eksperyment miał trwać 14 dni. Ale już po 6 dniach trzeba go było przerwać, gdyż odgrywający role strażników mężczyźni zbyt wczuli się w swą rolę i zamienili się w sadystów. Dzięki temu Zimbardo udowodnił, że ludzie całkowicie zdrowi psychicznie pod wpływem otoczenia i miejsca gdzie się znajdują mogą zamienić się katów i ofiary.

O takim właśnie eksperymencie opowiada film. Niesamowite i zarazem przerażające jest jakie zło tkwi w każdym człowieku i jak może się on zamienić w bestialską bestię mając władzę nad słabszymi.

Oceny:
filmweb: 8,22
imdb: 7,9
moja: 8,5

27 sukienek

27 sukienek (27 dresses)
prod. USA, 2008
reż. Anne Fletcher

Jane (Katherine Heigl) już w dzieciństwie odkryła swoje powołanie (cóż za szczęściara). Mianowice jest to chodzenie na śluby. Na licznych weselach swoich przyjaciółek przyjmuje zaszczytną rolę "made of honor". Czasami ma tak napięty plan, że "zalicza" dwa śluby na raz. Sama po cichu liczy, że w końcu może i ona stanie na ślubnym kobiercu. I że panem młodym będzie jej szef- George (Edward Burns), w którym potajemnie się kocha. Tak sobie snuje swoje fantazje. Do czasu- jej siostra, niezwykle atrakcyjna Tess (Malin Akerman) przyjeżdża w odwiedziny i na imprezie poznaje George'a. Bycie pierwszą druhną na ślubie własnej siostry i ukochanego nie rysuje się już w takich kolorowych barwach.

Nie zapominajmy jednak, że to komedia romantyczna. Przydałby się w takim razie jeszcze jeden przedstawiciel płci męskiej. Kevin (James Marsden) jest dziennikarzem. Pisze relacje ze ślubów. I na jednej ze swoich wypraw w poszukiwaniu tematu poznaje Jane. Niezwykle ciekawa wydaje mu się historia "wiecznej druhny". Tutaj mamy wątek podobny chociażby do "Jak stracić chłopaka w dziesięć dni"- czyli reportaż, który potrafi wiele namieszać.

Nie najgorsza gra Katherine Heigl w roli uprzejmej i nie potrafiącej nikomu odmawiać Jane. Chociaż odnoszę wrażenie jakby ona w każdym filmie była odrobinę sztuczna. Natomiast James Marsden... Czy tylko mi się wydaje, że on prawie cały czas dziwnym trafem ma na wierzchu swoje zęby? Ale w komediach romantycznych nie patrzy się na grę aktorską. Tylko na banalną historyjkę, którą miło się ogląda.

Oceny:
filmweb: 7,25
imdb: 6,2
moja: 7,5

sobota, 23 sierpnia 2008

Przebudzenie


Przebudzenie (Awake)
prod. USA, 2007
reż. Joby Harold


Film już na początku intryguje. Podana jest informacja, że corocznie 21 milionów ludzi jest poddawanych narkozie. Większa część z nich zasypia spokojnie, nie pamiętają niczego. Jednak 30 tysięcy z tych osób nie jest takimi szczęściarzami, nie są w stanie zasnąć, są uwięzieni w stanie zwanym świadomą narkozą (anesthesia awareness). Te ofiary są kompletnie sparaliżowane, nie mogą wołać o pomoc, są świadomi.

W takim właśnie stanie znajduje się Clay (Hayden Christensen). Cierpi on na nieuleczalną chorobę serca. Jedynym ratunkiem jest dla niego przeszczep. Gdy dochodzi do operacji, narkoza nie działa tak jak powinna, Clay wszystko czuje i słyszy co się dookoła dzieje. A dzieje się sporo. I to rzeczy, których nigdy by się nie spodziewał.

Początkowo jak oglądałam, to odrobinę się nudziłam. To znaczy, fakt, trzeba przyznać, że dość wstrząsająco się patrzyło jak rozcinają mu klatkę piersiową, a on to czuje. Jednak tak sobie myślałam- no dobra i co, tak przez cały film będę patrzeć na tą operację i wzdragać na sam widok tego co mu robią? Ale spokojnie, czekała na mnie niespodzianka, która wyprowadziła mnie z błędu, nie było tak nudno. Tego co się stało nie spodziewałam się kompletnie. Jednym słowem, no może dwoma- było całkiem ciekawie. Chociaż- mogło być lepiej.

Oceny:
filmweb: 7,77
imdb: 6,5
moja: 7

piątek, 22 sierpnia 2008

Co się zdarzyło w Las Vegas


Co się zdarzyło w Las Vegas (What Happens in Vegas)
prod. USA, 2008
reż. Tom Vaughan

Joy (Cameron Diaz) jest szczęśliwą narzeczoną kogoś tam- zapomniałam imię. Szczęśliwą do momentu, w którym rzuca ją na przygotowanej dla niego imprezie-niespodziance.

Jack (Ashton Kutcher) jest trochę zbyt beztroski jak na gust swojego ojca, który przy okazji jest jego pracodawcą. Zostaje więc wyrzucony z pracy.

A jakie jest najlepsze miejsce na zapomnienie o kłopotach? Oczywiście, szalone Las Vegas. W skutek pomyłki Joy i Jack poznają się. W trakcie zwariowanej nocy spędzonej na imprezowaniu w klubach oboje dochodzą do wniosku, że idealnym zwieńczeniem wieczoru będzie ślub.
Każdy zapewne wie, że pod wpływem alkoholu człowiek podejmuje decyzje, które następnego dnia nie wydają się już tak genialne jak poprzedniego wieczoru. Tak też jest w tym przypadku. Na szczęście oboje dochodzą do wniosku, że po prostu trzeba się rozwieść po powrocie do NY. Wszystko ładnie i pięknie do momentu, w którym Jack wrzuca monetę należącą do Joy do Jednorękiego Bandyty (czy jak tam się nazywa ta machina). Okazuje się, że wygrał 3 miliony dolarów. I tutaj zaczynają się schodki...

Oceny:
filmweb: 7,7
imdb: 5,7
moja: 7

wtorek, 19 sierpnia 2008

Donnie Darko


Donnie Darko
prod. USA, 2001
reż. Richard Kelly

"And I find it kind of funny, I find it kind of sad
The dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
I find it hard to tell you, I find it hard to take
When people run in circles its a very, very
Mad world, mad world...."

Nie napiszę tu nic o fabule. To jest jeden z filmów, w których nie wiadomo tak naprawdę do końca o co chodzi. I taka mała rada- przed obejrzeniem- lepiej nie czytać nic na jego temat tylko po prostu obejrzeć. Świetny film. A piosenka "Mad world" Gary'ego Julesa- arcydzieło.


"film amerykański z 2001 r., znajdujący się na pograniczu kilku gatunków filmowych: dramatu, science fiction, filmu młodzieżowego oraz psychologicznego, a także horroru. Film jest pierwszym dziełem długometrażowym reżysera i scenarzysty Richarda Kelly."
wikipedia.org

Film otrzymał wiele nagród. W 2001 roku za najlepszy scenariusz Catalonian International Film Festival i San Diego Film Critics Society, nagrodę publiczności na Sweden Fantastic Film Festival, oraz nominację w kategorii najlepszy film na Catalonian International Film Festival i do nagrody jury podczas Sundance Film Festival. W 2002 roku wygrał nagrodę specjalną na Young Filmmakers Showcase w ramach Academy of Science Fiction, Fantasy and Horror. Film wygrał "Silver Scream Award" podczas Amsterdam Fantastic Film Festival. Kelly został nominowany do nagrody za najlepsze pierwsze dzieło i najlepszy pierwszy scenariusz, natomiast Jake Gyllenhaal dostał nominacje do nagrody za najlepsza pierwszoplanowa rolę męską na Independent Spirit Awards. Film dostał także nominacje do nagrody za Best Breakthrough Film w ramach Online Film Critics Society Awards. W 2003 roku Jake Gyllenhaal został mianowany najlepszym aktorem, a Richard Kelly najlepszym oryginalnym scenarzystą podczas Chlotrudis Awards, gdzie Kelly dostał również nominacje do nagrody za najlepsza reżyserię i najlepszy film.

(źródło: wikipedia.org)

Oceny:
filmweb: 8,2
imdb: 8,3
moja: 8,5

Rec


Rec
prod. Hiszpania, 2007
reż. Jaume Balaqueró, Paco Plaza

W ciągu ostatnich kilku lat ciężko było trafić na dobry horror. Taki, który trzymałby w napięciu i na którym można by się przestraszyć. Reżyserzy serwowali ciekawe historie typu "mojego ojca porwał potwór z szafy, który nadal mnie straszy i wyskakuje z tej szafy, a ja przed nim uciekam" (Boogeyman), czy starcia słynnego Freddiego Kruegera z mniej sławnym Jasonem (Freddy kontra Jason), nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać. Raczyli nas też ciekawszymi opowieściami, jak na przykład dom, nawiedzany przez duchy, które zobaczyć można tylko dzięki specjalnym okularom (13 duchów). Trzeba przyznać dość innowacyjny pomysł. Nie można tak całkiem narzekać, bo osobiście kilka horrorów całkiem nawet mi się podobało, na ten przykład podać mogę "Ciemność", "Gothikę", czy "Amityville".
Kilka lat temu małe zamieszanie wprowadził nakręcony amatorską kamerą "Blair Witch Project". Rozgorzały dyskusje na temat czy wiedźma naprawdę zamieszkuje las i historia wydarzyła się w rzeczywistości czy to tylko zgrabny chwyt, by przyciągnąć publikę. Okazało się dość szybko oczywiście, że wydarzenia przedstawione w filmie miejsca nie miały. Osobiście "Blair Witch Project" mnie nie zachwycił, podobnie też jak jego kontynuacja, która była już co prawda nakręcona jak typowy film, ale niczym szczególnym nie zaskakiwała.
Reżyserzy "Rec" również skorzystali z tricku z amatorską kamerą i wyszło im to zdecydowanie lepiej. Angela (Manuela Velasco) wraz z Manu (Ferran Terraza) pracują dla programu telewizyjnego i mają pokazać widzom jak wygląda przeciętny dzień strażaka. Kręcą więc w remizie strażackiej-coraz bardziej znudzeni- miejsca gdzie strażacy jedzą, śpią, odpoczywają itp. Aż w końcu ku ich radości rozlega się alarm. Czas ruszyć do akcji. Mieszkańcy pewnej kamienicy usłyszeli dochodzące z mieszkania starszej pani straszne krzyki, wystraszeni wezwali więc policję i straż. Jak się później okazuje, chyba jednak lepiej kręcić monotonne zajęcia strażaków w remizie niż jechać do akcji...
Napięcie w filmie jest dobrze stopniowane,
miejscami bałam się, że przyprawię się o zawał serca (nienawidzę jak w horrorze zapada taka złowroga cisza, bo wiem, że za chwilę coś się stanie i mimo to, że wiem o tym to i tak podskakuję jak to już ma miejsce). Punkt kulminacyjny osiąga w finałowej scenie (muszę przyznać, że sama wtórowałam Angeli, gdy zabrakło światła: "k***a załącz tą cholernę kamerę").
Oczywiście nie będę się tu rozpływała w samych zachwytach bo film miał też wady. Dosyć tandetny pomysł z ludźmi-zombie czy ludźmi-potworami, nie wiem jak to określić. Coś takiego mnie nie rusza, nie lubię jak jest pokazane to czego się bohaterzy- i ja przy okazji- boją. Strasznie mnie denerwowały te jakieś zmutowane osobniki w filmie "Zejście" na przykład, ale tutaj jakoś nieszczególnie mi przeszkadzali, po prostu sobie byli i wydawali dość głośne krzyki, które też mogły przestraszyć. Pomysł więc nie był zbyt rewelacyjny, ale fajnie zrealizowany. I dzięki temu można film polecić, jeśli ktoś oczywiście lubi horrory.

Oceny:
filmweb: 7,84
imdb: 7,8
moja: 7,9

sobota, 16 sierpnia 2008

Motyl i skafander


Le Scaphandre et le papillon
prod. Francja, USA, 2007
reż. Julian Schnabel

Oparta na faktach historia redaktora francuskiego pisma Elle- Jean-Dominique'a Bauby'ego, który w wieku 43 lat zostaje sparaliżowany w wyniku udaru.Stopniowo uczy się jak funkcjonować z zespołem zamknięcia. Dzięki systemowi stosowanemu przez logopedę udaje mu się komunikować z otoczeniem. Dzięki niemu także pisze książkę o swoich przeżyciach.

Niezwykła opowieść o niezwykłym człowieku. Film jest bardzo stateczny. Niewiele się dzieje. Patrzymy na świat przede wszystkim oczami Jean-Do, poznajemy jego myśli. Jestem pod ogromnym wrażeniem głównego bohatera. Większość ludzi będąc w takiej sytuacji zamknęła by się w sobie, we własnym świecie. Bauby miał na tyle dużo samozaparcia by napisać książkę, sposobem, który był niezwykle żmudny i pracochłonny. Polegało to mianowicie na tym, że ktoś czytał alfabet (litery poukładane według częstotliwości ich używania), a gdy natrafił na właściwą literę, Jean mrugał. I tak literka po literce, zdanie po zdaniu powstała książka "Skafander i motyl". Która później stała się inspiracją dla Schnabela do nakręcenia filmu.

Oceny:
filmweb: 8,3
imdb: 8,2
moja: 8,5

Godziny


Godziny
prod. USA, Wielka Brytania, 2002
reż. Stephen Daldry

Virginia Woolf (Nicole Kidman) jest zmagającą się z chorobą psychiczną pisarką. Po pobycie w szpitalu psychiatrycznym przenosi się wraz z mężem na wieś, gdzie według lekarzy powinna wyzdrowieć. Tam też powstaje powieść "Pani Dolloway". Książka, która łączy ze sobą wszystkie trzy bohaterki.

Laura Brown (Julianne Moore) jest typową gospodynią domową lat pięćdziesiątych, żoną weterana wojennego, całkowicie poświęcającą się rodzinie. Jest bardzo zamknięta w sobie, na zewnątrz uśmiechnięta, nie pokazuje tego co tak naprawdę się z nią dzieje. Źle czuje się prowadząc takie życie. Nie podoba jej się rola idealnej matki i żony.

Żyjąca współcześnie Clarissa Vaughan (Meryl Streep) jest trzecią bohaterką. Od dziesięciu lat żyje w związku z inną kobietą, jej życie wydaje się na pozór całkiem poukładane. W rzeczywistości wcale takie nie jest. Clarissa głównie poświęca się opiece nad śmiertelnie chorym poetą Richardem Brownem- jej jedyną miłością.

Ciężko mi jest napisać o swoich odczuciach odnośnie filmu. To jeden z takich obrazów, które każdy może zinterpretować trochę inaczej, na swój sposób. Każda z trzech historii jest pełna cierpienia z jakim zmagają się bohaterki. Cierpienia tak silnego, które prowadzi nawet do samobójstwa.

Oceny:
filmweb: 8,14
imdb: 7,6
moja: 8,5

środa, 13 sierpnia 2008

Gnijąca panna młoda Tima Burtona

Gnijąca panna młoda Tima Burtona
prod. USA, Wielka Brytania, 2005
reż. Tim Burton, Mike Johnson

Można by powiedzieć, że Tim Burton nakręcił komedię romantyczną. Rodzice Victora chcą go wydać za Victorię. Małżeństwo jest aranżowane jednakże młodzi już przy pierwszym spotkaniu przypadają sobie do gustu. Niestety jak to bywa- coś staje na drodze ku ich szczęściu. No właśnie. I tutaj do typowego schematu komedii romantycznej Burton dodał nam świat zmarłych, żeby nie było nam tak kolorowo i nudno.

Do nakręcenia "Gnijącej panny młodej" zainspirowała Burtona legenda o mężczyźnie, który miał poślubić martwą dziewczynę. Kontynuując więc naszą historię- Victor zdenerwowany myślą o małżeństwie nie może zapamiętać tekstu przysięgi. Tułając się po lesie ćwiczy przemowę. By było to bardziej realistyczne- wkłada obrączkę na wysuszony patyk. Jak się jednak okazuje, nie jest to patyk, a palec martwej panny młodej, która z radością oznajmia mu, że zostali właśnie małżeństwem.

Produkcja filmu trwała pięćdziesiąt pięć tygodni. Na jego potrzeby stworzono osiemdziesiąt pięć lalek- jednak nie wszystkie zostały użyte. "Gnijąca panna młoda" robiona była metodą poklatkową, tzn każdy ruch lalki był fotografowany. Trzeba przyznać, że te 55 tygodni nie poszło na marne. Burton serwuje nam jak już pisałam- komedię romantyczną pomieszaną z elementami musicalu i oczywiście tym co kocham najbardziej- typowym dla niego klimatem. Czarny humor, czarna atmosfera i śmierć- temat, który wydaje się, najbardziej go fascynuje. Co jednak dość zaskakuje- świat podziemny jest u niego o wiele bardziej kolorowy i co może zabrzmi dziwnie- więcej w nim życia niż w świecie żywych. Zmarli bawią się w najlepsze, świętują, kiedy mają jakiegoś "nowego", natomiast na powierzchni ziemi ludzie są chyba zbyt ściśnięci gorsetami, by wykazywać jakąkolwiek radość. Odnosi się wrażenie, że jedyne co ich obchodzi to pieniądz.

"Gnijąca panna młoda" była nominowana do Oscara w 2006 roku za najlepszą animację. Przegrała jednak z obrazem Nicka Parka i Steve'a Boxa- Wallace i Gromit: Klątwa królika. Zdobyła natomiast wiele innych nagród, w tym w 2005 roku Saturn Award za najlepszy film animowany.

Oceny:
filmweb: 8,1
imdb: 7,5
moja: 8

Mała wielka miłość


Mała wielka miłość
prod. Polska, 2008
reż. Łukasz Karwowski

Amerykanin spotyka Polkę. Krótki romans, potem rozstanie. Jakiś czas później dostaje telefon. Dziewczyna jest w ciąży i na dodatek jest nieletnia. To że jest nieletnia było tylko pretekstem Joanny (Agnieszka Grochowska) by Ian (Joshua Leonard) przyleciał do Polski. Po co miał przyjeżdżać pojęcia zielonego nie mam. O pieniądze nie chodziło, zapewne dziewczę myślało sobie, że nagle jak grom z jasnego nieba uderzy chłopaka piorun zwany miłością i będzie pięknie. Oczywiście jest pięknie- całkowicie schematycznie, znaczy się jest dobrze, potem źle i na końcu- by wczuć się w klimat filmu powiem z angielska- big happy end.

Przypuszczam, że to miało być takie fajne, nowatorskie i jakby hollywoodzkie? Po angielsku sobie tam nawijają przez większość czasu i część akcji dzieje się w jakimś duużym amerykańskim mieście- nie wiem czy było powiedziane jakim- możliwe, że tak, ale to przeoczyłam. Moim skromnym zdaniem wyszło kiepsko. Jakoś tak sztucznie. I powiedzmy to sobie szczerze od razu- mimo, że na początku filmu rozmawia ze sobą dwóch Amerykanów- wiadomo, że to polski film. Ja nie wiem co tak odróżnia nasze rodzime produkcje od zagranicznych, ale od razu da się to wyczuć. Więc podsumowując, bo nie mam zamiaru się bardziej na ten temat rozpisywać- było nudno i dziwacznie. I nie mam zielonego pojęcia jak by tu zdefiniować to "dziwacznie". Po prostu tak było:)

Oceny:
filmweb: 7,71
imdb: 5,8
moja: 5,5

poniedziałek, 11 sierpnia 2008

Dziecko piątku


Nie będę się rozpisywała o czym książka jest. Jak kogoś to interesuje to jak wiadomo google wiedzą wszystko. Raczej chcę opowiedzieć co w tej książce lubię. Najbardziej uwielbiam fragmenty, w których akcja dzieje się w Pobiedziskach. Małym miasteczku, z niewielkim rynkiem otoczonym niskimi, krzywymi kamienicami. Babcię Martę, której fartuch pachnie żelazkiem i krochmalem. Jej dom- z chłodnym, cienistym i niskim pokojem: "W ścianie naprzeciwko drzwi kwadratowe okienko, zastawione do połowy kwitnącą begonią i wielkim krzewem mirtu, ukazywało przez nicianą koronkę widok na ogród. Drugie okno wychodziło na ulicę, więc kwiatki były tu bardziej okazałe: sansewieria, fiołki afrykańskie w trzech odcieniach i solidne drzewko szczęścia o rozgałęzionej koronie." Z kwadratową, dużą i czystą kuchnią, w której stoi żelazny piec z czterema fajerkami i biały kredens. Z niedużym, trójkątnym ogródkiem, którego jeden bok przylega do białego muru otaczającego kościół, a drugi bok "oddziela od ulicy siatka druciana, obrośnięta bujnie dzikim winem".
Uwielbiam smalec babci Marty, który najlepszy jest gdy doda się ząbek czosnku pod koniec smażenia, trochę kwaśnych jabłek i krzynkę majeranku. Morele "smażone w cukrze, ociekające złotym, galaretkowym sokiem". I noce pachnące maciejką rosnącą pod oknem.

Oceny (na 6):
biblionetka: 4,72
moja: 5,5

niedziela, 10 sierpnia 2008

Wszystko za życie


Into the wild
prod. USA, 2007
reż. Sean Penn

"Myli się pan jeśli myśli, że radość płynie głównie z kontaktów międzyludzkich. Bóg jest wszędzie. Jest we wszystkim co możemy doświadczyć. Ludzie tylko muszą zmienić sposób patrzenia na to"
cytat z filmu

Into the wild jest podróżą w świat daleki od cywilizacji. Jest poszukiwaniem szczęścia i tego co w życiu najważniejsze. Jest wreszcie obrazem tego jak nasza skomercjalizowana rzeczywistość więzi nas w klatce, której można się pozbyć wyruszając w podróż w dzicz by odnaleźć samego siebie. Bo w końcu- można oddać wszystko za życie.

Into the wild opowiada historię opartą na faktach autentycznych. Christopher McCandless po ukończeniu szkoły decyduje się rzucić dotychczasowe życie. Zmęczony życiem jakie dyktują mu rodzice wyrusza w podróż, której celem jest Alaska.

Into the wild pokazuje nam, że ludzie nie są tacy źli jak nam się wydaje, że potrafią pomóc bliźniemu. Pokazuje nam miłość. Miłość siostry do brata, jej tęsknotę, początkową złość na to, że zostawił ją samą, późniejsze zrozumienie i wiarę w to, że Chris wie co robi. Miłość rodziców, którzy zbyt późno dostrzegli swoje błędy i ich cierpienie po stracie syna. Pokazuje jak ważna jest przyjaźń. Przyjaźń chłopaka z parą hippisów, a także ze starszym, samotnym człowiekiem, który oferuje nawet chęć zaadoptowania Chrisa.

Ale przede wszystkim Into the wild jest historią o wolności jaką daje wyzwolenie się z życia jakie przynosi nam na tacy dzisiejszy świat, z udziału w wyścigu szczurów. Co jeszcze urzekło mnie w filmie to zapierające dech w piersiach widoki. Przyroda jest arcydziełem. Żaden jednak żyjący kiedyś, dziś czy w przyszłości artysta nie byłby w stanie stworzyć dzieła tak idealnego.

Film jest dość długi. Zabierałam się do niego dwa razy. Za pierwszym nieszczególnie się na nim skupiłam i po godzinie byłam zanudzona na śmierć, ponieważ akcji w nim niewiele. Za drugim razem jednak skoncentrowałam się na przesłaniu i jestem pod ogromnym wrażeniem.

"Szczęście jest tylko wtedy prawdziwe, kiedy się dzielimy"
cytat z filmu

Oceny:
filmweb: 8,17
imdb: 8,3
moja: 9

piątek, 8 sierpnia 2008

Miasteczko Halloween


The Nightmare before Christmas

prod. USA, 1993
reż. USA

Jack Skellington jest mistrzem straszenia w miasteczku Halloween. Zakończyło się właśnie jedno Święto Duchów, czas więc rozpocząć przygotowania do następnego. Jack jednak zaczyna powoli mieć dosyć, te same makabryczne żarty co rok, te same przerażające występy. Spacerując po lesie trafia na grupkę drzewek, w których widnieją drzwiczki, na jednych z nich namalowana jest przyozdobiona choinka. Czemu by ich nie otworzyć? I w ten sposób Jack ląduje w świecie Bożego Narodzenia, gdzie króluje radość, miłość i Święty Mikołaj. Tak więc nasz bohater wraca do wioski z nową wizją- stworzy Boże Narodzenie w Halloween. Ale takie proste to nie jest. Ciągle czegoś brakuje. Ale co jest tym niezbędnym składnikiem? Zakochana w Jacku Sally ostrzega go, że to nie jest dobry pomysł, ale pragnący odmiany i zachwycony tym co widział, Skellington nie słucha jej.

Na pomysł stworzenia animowanego musicalu wpadł podobno Burton przechodząc obok wystawy, na której dekoracje z Halloween zostały szybko- w ciągu jednego dnia- zastąpione Bożonarodzeniowymi. Tak powstał wiersz o Jacku Skellingtonie, a później na jego podstawie- scenariusz. Początkowo nikt nie chciał finansować tak szalonego projektu. Nadszedł jednak sukces Batmana, Burton zdobył popularność. I tak w studiu Disneya powstała bajka, zdecydowanie nie dla dzieci, w której przeplatają się elementy musicalu, czarnej komedii i horroru.

Film podobał mi się średnio. Fajnie zrealizowany, historia dosyć ciekawa. Jednak momentami nudziłam się. Wydaje mi się jednak, że po prostu animowany musical to nie coś co tygryski lubią najbardziej. Ale jako, że poznaję stopniowo filmografię Burtona to musiałam i to obejrzeć. Dokładniej mówiąc chciałam. I mimo, że momentami było nudnawo to nie żałuję.

Oceny (na 10)
filmweb: 8,18
imdb: 8
moja: 6

Brulion Bebe B.


Wakacje bez "Jeżycjady" obejść się nie mogą. Książki z serii dobieram sobie mniej więcej według pory roku, "Noelkę" na przykład czytam w zimie- okres przedświąteczno-świąteczny, a "Szóstą klepkę" jesienią. Na lato wybieram te w letnim klimacie, więc na pierwszy ogień poszedł "Brulion Bebe B.". Od razu muszę przyznać się bez bicia, że twórczość Musierowicz uwielbiam całym sercem moim. Gdy tylko zaczynam czytać to jakoś tak błogo mi się na sercu robi. I w najmniejszym nawet stopniu nie zgadzam się z opiniami, że jej świat jest zbyt wyidealizowany, nie rozmawia się tam o seksie, bohaterzy nie mają zwykłych problemów życia codziennego, a nawet jeśli mają to bez problemu w końcu je rozwiązują, czy że bohaterowie są snobami, bo słuchają Mozarta, jak z rękawa sypią cytatami z Seneki, oraz żaden z nich nie obejrzałby chociażby "Nigdy w życiu". Stop. Źle napisane. Ja owszem zgadzam się. Ale jeżeli chcę mieć świat pełen problemów, śmierci, seksu, muzyki pop, czy filmów typu "American Pie" to mogę odłożyć książkę i rozglądnąć się dookoła. Mam tam telewizor huczący kłótniami na sali sejmowej, zamachami terrorystycznymi, gazety z nagłówkami "Kolejny nastolatek popełnił samobójstwo", w każdych mediach, nawet w telewizyjnej reklamie margaryny czy środka do toalet mam seks. A jeżeli nie chcę słuchać, czytać i oglądać tego w rzeczywistości to mam cały szereg filmów i książek, w których bohaterowie mają problemy i którzy rozmawiają o seksie. (Tak się tego czepiam bo czytałam na jakimś portalu artykuł na temat "nieżyciowości" Jeżycjady.) A przecież każdy ma czasem ochotę oderwać się od tego wszystkiego i zatopić w sielankowy nastrój, pełen ciepła, w którym jeżeli nie masz mieszkania to twoje ciocie zrzucą się na nie i już masz, i w którym ludzie potrafią wziąć do siebie na kolację wigilijną żebrzące dzieci. Właśnie za to kocham Jeżycjadę. Za to ciepło i optymizm jej bohaterów.

Ale miało być o Brulionie. Książka jest nagrzana upałem Poznania, jedyną ochłodą są ulewne burze. Jest przesycona artystyczną aurą jaką rozsiewa wokół siebie Bernard. Z jednej strony jest pełna rezerwy, powściągliwości i zimnej krwi jaką zawsze zachowuje Bebe- właścicielka brulionu, z drugiej zaś żywiołowości i tupetu Anieli. Spotykamy tam zarówno głupotę jaką prezentuje nam dyrektor Pieróg, jak i mądrość, którą nabywa się jedynie z wiekiem i doświadczeniem, którą uosabia profesor Dmuchawiec. Brutalność i ciemnotę w wykonaniu braci Lisieckich oraz wrażliwość i odwagę Kozia. A także oczywiście, bez czego obyć się nie mogło- miłość, rodzącą się pomiędzy Bebe, a Dambem, miłość Bernarda do Anieli widoczną doskonale w jego malunku na piersi- sercu z podpisem "Aniello! To jest twoje na zawsze". Jak pisze wydawca "Przeczytaj magiczny brulion Bebe Bitner, pachnący miłością, przyjaźnią i przygodą. Dowiedz się o czym i z kim pisze w swoim zeszycie Beata, główna bohaterka książki." (www.akapit-press.com.pl)

"Która klasa?- spytał lodowato, a od pytania tego, tyle już razy przezeń zadawanego w murach tej uczelni, większość uczniowskich pleców pokryła się odruchowo gęsią skórką.
Cisza.
Bernard z wesołym zainteresowaniem popatrzał Pierogowi prosto w twarz.
- Zawisnę wzrokiem na twych ustach, chcesz?- zaproponował przyjaźnie.
Straszna cisza.
Jęk koleżanki Jedwabińskiej, który, rzecz dziwna, brzmiał jak stłumiony znerwicowany chichot wyrwał dyrektora z osłupienia.
- Pytam, które klasa?- powtórzył.
- Klasa? - zdziwił się Bernard życzliwie. - Która klasa?
- To ja pytam, która klasa.
- Jakże chętnie bym ci bracie, odpowiedział, która klasa, ale sam nie wiem, która klasa- wyjaśnił mu ciepło Bernard, oglądając z bliska dygnitarskie oblicze jak cenny relikt epoki, która właśnie odchodzi.- Społeczna? Inwalidzka? Zawodowa? Jeśli mam całkowicie szczerze określić moje uczucia, to muszę wyznać, że sam nie jestem pewien, do której klasy należę, a nawet czy w ogóle kiedykolwiek należałem do jakiejkolwiek, gdyż, jako istota wolna od konwencji, unikam jak ognia przynależności do czegokolwiek, chyba, że masz bracie, na myśli klasę szkolną."
"Brulion Bebe B." M. Musierowicz"

Oceny (na 6):
biblionetka: 4,69
moja: 5,4

wtorek, 5 sierpnia 2008

Ed Wood


Ed Wood
prod. USA, 1994
reż. Tim Burton

"Movies were his passion. Women were his inspiration. Angora sweaters were his weakness."
"When it came to making bad movies, Ed Wood was the best."
(www.imdb.com)

Film opowiada o życiu najgorszego reżysera filmów grozy i science fiction- Eda Wooda. W jego filmach dialogi były beznadziejne, scenografia tandetna, a aktorstwo również nie było na wysokim poziomie. Jednak Wood był jedyną w swoim rodzaju osobą. Był tak pełen zapału, optymizmu i chęci do tworzenia swoich dzieł, że mimo braku pieniędzy potrzebnych do realizacji filmu, czy potrzebnych rekwizytów- zawsze potrafił wymyślić jakiś sposób by obejść przeszkody. Sztuka filmowa była jego pasją.
Jednak Wood miał też pewien słaby punkt- jego matka gdy był dzieckiem lubiła ubierać go w ubrania dla dziewczynek i to upodobanie do damskich łaszków pozostało. Przez to zwykle miał kłopoty z kobietami, które nie potrafiły zrozumieć jego dziwactwa. Ale czym są sweterki z angory przy pełnym entuzjazmu i uroku charakterze Eda?

Oceny (na 10):
filmweb: 8,35
imdb: 8,1
moja: 8

North & South


Północ Południe
prod. Wielka Brytania, 2004
reż. Brian Percival

Mini-serial opowiadający historię rodziny Hale, która ze spokojnego i cichego południa Anglii przenosi się do przemysłowego Milton na północy. Wszyscy przeżywają szok, gdy widzą różnice kulturowe pomiędzy północą, a południem. Szczególnie Margaret Hale nie darzy szczególną sympatią mieszkańców Milton. Dokładniej mówiąc, bardzo nie podoba jej się sposób w jaki traktują swoich podwładnych właściciele fabryk bawełny. Jednym z nich jest pan Thorton...

Znakomity film. Richard Armitage po prostu rewelacyjny w roli pana Thortona. Tacy mężczyźni już chyba nie istnieją. A szkoda. Scena, w której patrzy za odjeżdżającą Margaret i prosi "odwróć się, odwróć się i popatrz na mnie"... brak słów...

Oceny (na 10):
filmweb: 9,31
imdb: 9,3
moja: 9,5

Wall-E

Wall-E
prod. USA, 2008
reż. Andrew Stanton

Ziemia jest tak zasypana śmieciami, że ludzie muszą opuścić planetę i przebywać na pokładzie statku kosmicznego. Wysypiskowy Automat Likwidująco Lewarujący, E•klasa jest niewielkim robotem, który oczyszcza ziemię ze śmieci. Wall-E jest bardzo samotny, wieczory spędza oglądając musical "Hello Dolly" i marząc o miłości.
Pewnego dnia na ziemię przybywa Eve. Nowoczesny robot, dokładniej mówiąc "robocica";) szybko zdobywa serce Wall-E'go.

Pełna uroku bajka, która bawi, wzrusza i pokazuje siłę prawdziwej miłości.

Oceny (na 10):
filmweb: 8,53
imdb: 8,8
moja: 8,5

sobota, 2 sierpnia 2008

Jasminum

Jasminum
prod. Polska, 2006
reż. Jan Jakub Kolski

Dziejące się współcześnie "Jasminum" (łacińska nazwa jaśminu) opowiada historię tajemniczą i magiczną, pełną zmysłowych zapachów, wypełnioną szczególnym światłem jakie roztacza wokół siebie miłość.

Klasztor, w którym toczy się akcja filmu, nie różniłby się od innych, gdyby nie fakt, że trzech mieszkających tam zakonników posiada pewną niezwykłą cechę. Każdy z nich pachnie innym, owocowym zapachem: jeden czeremchą, drugi czereśnią, a trzeci śliwą, a zapachy te mają szczególne właściwości...

Pewnego dnia do klasztoru przyjeżdża młoda konserwatorka malarstwa, która otrzymuje zlecenie odnowienia tamtejszych obrazów. Natasza pojawia się w Jaśminowie wraz ze swoją 5-letnią córką Gienią. Urok i dociekliwość dziewczynki wprowadzają wiele zamętu w spokojne dotąd życie mnichów. W tej historii i ludzie i budynki i zapachy mają swoje tajemnice.
(www.filmweb.pl)

Trudno jest mi cokolwiek napisać o tym filmie. Sama nie wiem czy mi się podobał czy nie. Na pewno podobał mi się niezwykły i tajemniczy nastrój. Wiktoria Gąsiewska jako Gienia była urocza, za to nieszczególnie przypadła mi do gustu Grażyna Błęcka-Kolska w roli Nataszy.

Oceny (na 10):
filmweb: 7,94
moja: 7

piątek, 1 sierpnia 2008

Wyzwanie czytelnicze

Postanowiłam przyłączyć się do wyzwania "miejskie czytanie".
Wybór moich lektur padł na:
Moskwa- "Mistrz i Małgorzata" Michaił Bułhakow. (jako, że i tak planowałam przeczytać, w końcu to klasyka literatury)

Tokio- "Bezsenność w Tokio" Marcin Bruczkowski (czytałam już kiedyś i byłam zachwycona książką, z chęcią sobie przypomnę.)

Teheran- "Czytając lolitę w Teheranie" Nafisi Azar

Barcelona- "Cień wiatru" Carlos Ruiz Zafon

A jeżeli starczy czasu i chęci, lub jeżeli, którejś z powyższych książek nie uda mi się dopaść w bibliotece, to przygotowałam listę rezerwową: "Merde! Rok w Paryżu" Stephen Clarke, "Nowy Jork. Przewodnik niepraktyczny" Kamila Sławińska, "Kolekcja" Gioia Dilberto.

Śniadanie u Tiffany'ego

Opublikowane w 1958 roku "Śniadanie u Tiffany'ego" szybko trafiło na listę bestsellerów. Holly Golightly urzekła nawet krytyków.

"(...) światło z korytarza padło na pstrokate włosy chłopięcej fryzury, rozwichrzone kosmyki, płowe i białe pasemka, jak u albinosa (...) Miała na sobie szykowną czarną sukienkę, czarne sandały i krótki naszyjnik z pereł. Przy całej swojej modnej szczupłości promieniała zdrowiem rodem z reklamy płatków śniadaniowych: czystość, świeżość, rumieńce. Miała duże usta i zadarty nos. Oczy zakrywały jej ciemne okulary. Była to twarz zawieszona między dzieciństwem a kobiecością. Dawałem jej od szesnastu do trzydziestu lat. Okazało się później, że za dwa miesiące będzie obchodzić dziewiętnaste urodziny."
Truman Capote opowiada nam historię osiemnastolatki, która z prowincji trafiła do wielkiego świata Nowego Jorku. Holly prowadzi rozrywkowe życie. Dzięki swojemu wdziękowi i świeżej urodzie bez najmniejszego problemu oczarowuje dżentelmenów, którzy skłonni są dać jej nawet 50$ na toaletę. Rzeczą dla niej najważniejszą jest wolność. Stara się nie przywiązywać do miejsc, ludzi, a nawet do kota, którego kiedyś znalazła. W związku z czym na jej skrzynce widnieje napis "Panna Holly Golightly, w podróży", u mężczyzn szuka przede wszystkim pieniędzy, a jej kot nie posiada imienia. Historię Holly opowiada nam pisarz- jej sąsiad i przyjaciel. W tle mamy wspaniały obraz Nowego Jorku z lat 40. XX w.

"Nie chcę niczego mieć, dopóki nie znajdę takiego miejsca, w którym ja i otoczenie będziemy do siebie pasować. Nie wiem jeszcze, gdzie to jest, ale wiem jak tam będzie.
- Uśmiechnęła się i postawiła kota na podłodze- Jak u Tiffany'ego. (...) U Tiffany'ego nic ci nie grozi, nie ze strony tych uprzejmych sprzedawców w eleganckich garniturach i cudownego zapachu srebra i portfeli z wężowej skóry. Jeśli uda mi się znaleźć miejsce, gdzie będę się czuła jak u Tiffany'ego, kupię meble i nadam kotu imię. (...)"

W złej kolejności zabrałam się do "Śniadania...". Zaczęłam od filmu. I teraz mam mieszane uczucia co do książki. Film- może ze względu na zakończenie był typową komedią romantyczną. W książce nie jest już tak kolorowo. Spotykamy się przede wszystkim ze strachem Holly przed stabilizacją i byciem zależnym od kogokolwiek lub czegokolwiek. Ale to nie znaczy, że czyta się źle. Trudno nie ulec urokowi beztroskiego życia panny Golightly.

Oceny (na 6)
biblionetka: 4,47
moja: 4,2


Opactwo Northanger

Opactwo Northanger
prod. Wielka Brytania, 2007
reż. Jon Jones

Ekranizacja powieści Jane Austen. W sąsiedztwie państwa Morland mieszkają zamożni państwo Allan. Proponują Catherine Morland by towarzyszyła im w wyprawie do Bath, gdzie będzie mogła zostać wprowadzona w towarzystwo. Na miejscu dziewczyna zaprzyjaźnia się z panną Thorpe, której brat z chęcią widziałby młodziutką Catherine (wraz z majątkiem przepisanym jej przez bogatych opiekunów- państwa Allan) jako swoją żonę. Jednakże dziewczyna obdarza względami poznanego tam pana Tilney'a. Chętnie spędza czas w towarzystwie jego oraz jego siostry. Gdy do ich ojca- generała Tilney'a dociera plotka jakoby dziewczyna miała odziedziczyć majątek Allan'ów- zaprasza ją do ich posiadłości Northanger.

Niestety, jak na razie jedyną powieścią Austen jaką czytałam jest "Rozważna i romantyczna", ciężko mi więc stwierdzić czy jest to dobra ekranizacja. Film mi się podobał. Wydaje mi się, że Felicity Jones dobrze zagrała rolę niewinnej, naiwnej i posiadającej wybujałą wyobraźnię
Catherine Morland. Podobnie JJ Field - kulturalny, sympatyczny i cudownie się uśmiechający- myślę, że taki właśnie powinien być Henry Tilney.

Oceny:
filmweb: 8,22
imdb: 7,6
moja: 8

Jeździec bez głowy

Sleepy Hollow
prod. Niemcy, USA, 1999
reż. Tim Burton

Kolejny raz Tim Burton zaprosił do swego filmu Johnnego Deepa. I zdecydowanie była to dobra decyzja.

Policjant Ichabod Crane (Johnny Deep) zostaje wysłany do niewielkiej osady- Sleepy Hollow by rozwikłać zagadkę dokonanych tam morderstw. Po przyjeździe na miejsce miejscowi informują go, iż mordercą jest nie kto inny jak Jeździec bez Głowy. Oczywiście policjant postanawia udowodnić, że ofiary zamordowała osoba z krwi i kości. Jest o tym świecie przekonany, do momentu, w którym spotyka się z potwornym jeźdźcem twarzą w twarz .

Oczywiście nie jest to horror, którego można się jakoś szczególnie przestraszyć. Chyba, że to ja mam na tyle mocne nerwy;) Bardziej oglądałam to sobie jako swego rodzaju baśń czy film fantasy. Jako, że uwielbiam i pana Burtona i pana Deepa film podobał mi się bardzo.

Oceny:
filmweb: 8,11
imdb: 7,5
moja: 8