Poszukiwanie mistycznego przesłania w filmach jest niezwykle wzmacniające. Oglądając filmy uzyskujemy wglądy i większą samoświadomość. Filmy poszerzają naszą świadomość, ćwiczą wyobraźnię. Film- jak poezja- jest subtelnym wołaniem serca. Przypomina nam o tym, co już dobrze wiemy, pomaga zmienić się i być bardziej elastyczną osobą, jest katalizatorem dla twórczej, odważnej zmiany.
Marsha Sinetar
Czytamy książki, by odkryć, kim jesteśmy. To, co inni ludzie- prawdziwi czy wymyśleni- robią i myślą, i czują, jest bezcennym przewodnikiem w zrozumieniu kim jesteśmy i kim możemy się stać.
Ursula K. LeGuin

sobota, 14 marca 2009

Kochaj i tańcz

Kochaj i tańcz
prod. Polska, 2009
reż. Bruce Parramore
scen. Maciej Kowalewski

Wielki szum jaki został zrobiony wokół najnowszej produkcji TVN spowodował, że postanowiłam udać się do kina i na własne oczy przekonać się jak wspaniały jest "pierwszy polski film taneczny". Oglądając wszystkie spoty w telewizji, co za tygodnie i inne dzień dobry TVN'y stwierdziłam, że całkiem nieźle się zapowiada. Wypowiedzi pani Pavlovic, pana Egurolli czy tancerzy "Tańca z gwiazdami" również nastrajały optymistycznie. Izabella Miko skromnie przyznawała, że film jest wspaniały, a szczególnie historia w nim opowiedziana tak piękna, że można do łez się wzruszyć.

Krótki zarys tejże historii. Hania (Izabella Miko) dostaje zlecenie z jakiejś gazety- ma napisać artykuł o warsztatach tanecznych (czy to może konkurs był...) i sławnym choreografie- Janie Kettlerze (Jacek Koman), który je poprowadzi. Dziewczyna jest bardzo poukładana, marzy jej się zrobienie kariery dziennikarskiej, niedługo ma wyjść za mąż za Sławka (Wojciech Mecwaldowski). Jej narzeczony to dość osobliwy przypadek. Całym jego światem jest pies, chce zachować czystość aż do ślubu, jest do przesady punktualny i sztywny. Ale wracając do Hani. Dziewczyna nigdy nie miała okazji poznać własnego ojca, dokładniej mówiąc nawet nie wiedziała kim on jest. Ale jako, że Jan Kettler wrócił do Polski, mama Hani (Katarzyna Figura) stwierdza, że przydałoby się powiedzieć córce, że to on właśnie jest jej ojcem.
Wojtek (Mateusz Damięcki) kocha taniec i jego największym marzeniem jest dostać się do konkursu.
Losy głównych bohaterów łączą się kiedy Wojtek przypadkiem wpada z impetem na Hanię, a niedługo potem spada z nieba w śmieci, gdy ona przechodzi obok.

Pisząc o historii nie mogłabym nie wspomnieć o moich dwóch ulubionych scenach.
Pierwsza- jak to bywa w filmach o miłości, w pewnym momencie coś idzie nie tak, więc jest te kilka minut, kiedy on i ona snują się bez sensu, samotni i smutni przy dźwiękach smętnej melodii. Tutaj też mamy oczywiście taki motyw. Damięcki stoi na peronie z wymalowanymi na twarzy emocjami, pociągi jadą w jedną i drugą stronę, na innym peronie tańczy mim z wymalowaną na policzku łezką. I on tak stoi i stoi, przypuszczam kilka dni, bo u Hani już zdążyły być dzień i noc, a on tam nadal tkwi. A w tle leci "Apologize" One Republic. Dramatyzm jednym słowem.
Scena druga- nadszedł dzień ślubu Hani i Sławka. Jednakże serce nie sługa. Hania waha się, nie może wejść do kościoła i powiedzieć sakramentalnego "tak" mężczyźnie, którego nie kocha. Chodzi sobie więc powoli po łące, brakowało mi tylko "sinej Świtezi wody". W tym samym czasie Kettler radzi Wojtkowi by jednak zawalczył o tą miłość. Chłopak pędzi więc do ukochanej, jak sam stwierdza- zajmie mu to 40 minut. I po tych 40 minutach, kiedy dociera na miejsce, ona nadal chodzi po tej łące. Tak, ta chwila również bardzo mnie wzruszyła.

O tańcu wypowiadać się nie będę, nie jestem specjalistką. Ale jak dla mnie pewne momenty wychodziły trochę sztucznie i były strasznie przerysowane. Chociażby taki- Wojtek stoi na dachu budynku i przychodzi tam Hania. Nagle ni z tego ni z owego zaczynają tańczyć po czym każde idzie w swoją stronę. Coś takiego pasowałoby mi do musicalu, a nie do zwykłej komedii romantycznej.

Wielkie halo zrobione wokół nienajlepszego filmu. Hollywood tym raczej nie podbijemy. Ale na szczęście mamy tak wybitną "hollywoodzką" aktorkę jak Miko, dzięki niej zdobędziemy świat.

Oczywiście moja opinia jak zresztą wszystkie inne jest całkowicie subiektywna. Znam osoby, którym film się podobał. "De gustibus non est disputandum"

Oceny:
filmweb: 5,71
moja: 5

Brak komentarzy: