
prod. USA, 2008
reż. Anne Fletcher
Jane (Katherine Heigl) już w dzieciństwie odkryła swoje powołanie (cóż za szczęściara). Mianowice jest to chodzenie na śluby. Na licznych weselach swoich przyjaciółek przyjmuje zaszczytną rolę "made of honor". Czasami ma tak napięty plan, że "zalicza" dwa śluby na raz. Sama po cichu liczy, że w końcu może i ona stanie na ślubnym kobiercu. I że panem młodym będzie jej szef- George (Edward Burns), w którym potajemnie się kocha. Tak sobie snuje swoje fantazje. Do czasu- jej siostra, niezwykle atrakcyjna Tess (Malin Akerman) przyjeżdża w odwiedziny i na imprezie poznaje George'a. Bycie pierwszą druhną na ślubie własnej siostry i ukochanego nie rysuje się już w takich kolorowych barwach.
Nie zapominajmy jednak, że to komedia romantyczna. Przydałby się w takim razie jeszcze jeden przedstawiciel płci męskiej. Kevin (James Marsden) jest dziennikarzem. Pisze relacje ze ślubów. I na jednej ze swoich wypraw w poszukiwaniu tematu poznaje Jane. Niezwykle ciekawa wydaje mu się historia "wiecznej druhny". Tutaj mamy wątek podobny chociażby do "Jak stracić chłopaka w dziesięć dni"- czyli reportaż, który potrafi wiele namieszać.
Nie najgorsza gra Katherine Heigl w roli uprzejmej i nie potrafiącej nikomu odmawiać Jane. Chociaż odnoszę wrażenie jakby ona w każdym filmie była odrobinę sztuczna. Natomiast James Marsden... Czy tylko mi się wydaje, że on prawie cały czas dziwnym trafem ma na wierzchu swoje zęby? Ale w komediach romantycznych nie patrzy się na grę aktorską. Tylko na banalną historyjkę, którą miło się ogląda.
Oceny:
filmweb: 7,25
imdb: 6,2
moja: 7,5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz